Czwartek, 18 kwietnia
Imieniny: Alicji, Bogusławy
Czytających: 4013
Zalogowanych: 2
Niezalogowany
Rejestracja | Zaloguj

Kraj: Zakaz handlu w niedzielę łamany był wielokrotnie. Inspektorzy PIP musieli też wzywać policję

Wtorek, 13 marca 2018, 10:18
Aktualizacja: 10:53
Autor: red
Kraj: Zakaz handlu w niedzielę łamany był wielokrotnie. Inspektorzy PIP musieli też wzywać policję
Fot. red
W ostatnią niedzielę wielu pracowników sklepów odpoczywało, ale pełne ręce roboty mieli kontrolerzy. Polacy chętnie donosili na handlowców łamiących nowe prawo, a ci zamykali drzwi przed nosem inspektorów. Wzywano policję i wystawiono pierwszy mandat.

"Solidarność" jeszcze w niedzielę zapewniała, że nie ma przypadków obchodzenia prawa. - Pojedyncze sklepy są otwarte, zobaczymy, czy zgodnie z prawem. Sami pracownicy, którzy byli przymuszeni niesłusznie do pracy, zgłosili ten fakt odpowiednio wcześniej - powiedział money.pl Alfred Bujara z NSZZ „Solidarność”.

Nam udało się dotrzeć do informacji, że jednak tak spokojnie nie było.

Odpowiedzi na to, jak wielu przedsiębiorców zdecydowało się zaryzykować i otworzyć swoje sklepy mimo zakazu, szukaliśmy we wszystkich okręgowych inspektoratach PIP w całym kraju. Najczęściej urzędnicy odsyłali nas do Głównego Inspektoratu.

Jak się okazuje, kontrole wykazały dość sporą liczbę nieprawidłowości. Tylko w Małopolsce inspektorzy odebrali 24 zgłoszenia interwencyjne na infolinię telefoniczną PIP. Sprawdzono 20 z nich, pozostały cztery otrzymano zbyt późno i inspektorzy nie zdążyli już dotrzeć na miejsce. Te zgłoszenia będą rozpoznawane w pierwszej kolejności w następną niedzielę objętą zakazem handlu.

- Najwięcej zgłoszeń, bo 17, dotyczyło samego Krakowa. W 15 rozpoznanych przypadkach potwierdziło się naruszenie ustawy o ograniczeniu handlu w niedziele. W 4 przypadkach okazało się, że pracował tam przedsiębiorca będący jednocześnie właścicielem sklepu - mówi money.pl Anna Majerek z Okręgowego Inspektoratu Pracy w Krakowie.

W tym województwie doszło też do sytuacji, której nikt się nie spodziewał. W jednym przypadku nie wpuszczono też inspektora pracy do sklepu.

- Drzwi pozostały zamknięte, nawet kiedy na miejsce została wezwana policja. Będziemy teraz ustalać, dlaczego tak się stało. Jak stwierdził nasz inspektor w zamkniętym sklepie byli ludzie, ale mogła to być po prostu np. inwentaryzacja - mówi Majerek. Dziś jednak nie można wykluczyć, że odbywał się tam handel, a drzwi zamknięto dopiero przed inspektorem.

Jak udało nam się dowiedzieć, jest jeszcze jednak zdecydowanie za wcześnie, by mówić o ewentualnych sankcjach i mandatach w każdym z tych przypadków. Wszystko dlatego, że ciągle jeszcze trwają czynności wyjaśniające zapoczątkowane podczas niedzielnej kontroli. Dopiero po podpisaniu ostatecznego protokołu - również przez właściciela sklepu - kontrolerzy podejmą decyzje.

Wyjątkiem jest jeden przypadek z Małopolski, gdzie naruszenie było na tyle oczywiste i rażące, że kontroler wystawił mandat na 1 tys. zł. Nie udało nam się jednak dowiedzieć, czy przedsiębiorca przyjął go z pokorą, czy będzie się w tej sprawie odwoływał i sprawa zakończy się w sądzie. Nie wiemy też, jakiego konkretnego sklepu to dotyczy.

Jednak jak już pisaliśmy w money.pl, inspektorzy mają prawo nałożyć karę w wysokości od tysiąca do 2 tysięcy złotych dla tych, którzy nie dostosują się do zakazu. W skrajnych przypadkach urzędnik będzie mógł też skierować wniosek do sądu o nałożenie kary do 100 tys. złotych. Wszystko zależy tu od skali naruszenia zapisów ustawy.

Z drugiej jednak strony kontrolerzy nie muszą od razu karać przedsiębiorcy mandatem. Nawet w przypadku naruszenia prawa, kontrola może zakończyć się pouczeniem. Co ciekawe, inspektorzy w Małopolsce sprawdzali również czynne sklepy w wyznaczonych rejonach, co do których PIP nie otrzymała zgłoszeń. Tutaj jednak nie stwierdzono żadnych nieprawidłowości.

money.pl

Ogłoszenia

Czytaj również

Dodaj komentarz

Zaloguj
0/1600

Czytaj również

Copyright © 2002-2024 Highlander's Group