Koszt zorganizowanej zabawy andrzejkowej w regionie wahał się w tym roku od kilkudziesięciu do kilkuset nawet złotych – w zależności od menu i atrakcji oferowanych przez dany lokal. Można było zatem posłuchać Pająków i powróżyć w Dworzysku za 89 zł albo też zamówić rymowane ogłoszenia towarzyskie, indywidualne klucze i mapy do przyszłości w A Propos za 110 zł. Oczywiście w każdym z lokali serwowano wyszukane menu i dobrą muzykę.
Były też imprezy darmowe, np. w Andrzejówce, gdzie bawiącym się najpierw przygrywał zespół regge Zielony Groszek, a następnie formacja Native zaprezentowała muzykę elektroniczną W tym przypadku warunkiem było zaopatrywanie się w barze schroniska.
– Od lat na Andrzejki jest u nas wstęp wolny. Chyba że koszt zaproszenia zespołu zdecydowanie przewyższa nasze możliwości finansowe. Tak było w przypadku Wolnej Grupy Bukowiny – wspomina właściciel schroniska. Jako ciekawostkę warto tu nadmienić, że brakuje już miejsc wolnych nie tylko na Sylwestra w tym roku, ale także w kolejnym.
Mimo że chętnie wykorzystujemy weekend przed 30 listopada do zabawy, to z wielkim przymrużeniem oka podchodzimy do wróżb i zachowań magicznych. – Nie, ja tam nie wierzę w to lanie wosku i inne takie rzeczy. Ale okazja do zabawy jest zawsze dobra, tym bardziej, że to ostania zabawa przed adwentem – mówiła uczestniczka zabawy w Andrzejówce.
A dawniej noc przed 30 listopada była czasem wróżebnym, głównie dla dziewcząt, ponieważ chłopcy mieli tzw. katarzynki, czyli wigilię św. Katarzyny (24 listopada). Wówczas to np. ci mężczyźni, którzy chcieli się upewnić, że w przyszłym roku ,,staną do żeniaczki”, wkładali do wody gałązkę wiśni - jeśli ta zakwitła w Boże Narodzenie, potwierdzało to ich matrymonialne przeczucia. Bardziej dociekliwi, chcący poznać imię wybranki, wkładali na noc pod poduszkę krateczki z imionami dziewcząt. Wyciągana rano na chybił trafił karteczka miała odsłonić tajemnicę imienia tej wybranki, z którą stanie się przed ołtarzem. Stąd powiedzenie ,,Na świętej Katarzyny są pod poduszką dziewczyny”. – Pierwszy raz słyszę o jakiś Katarzynkach – mówił 20-latek, zagadnięty o to w czasie zabawy andrzejkowej. – O wróżeniu z buta i laniu wosku słyszałem, ale to dla dziewczyn – dodaje.
Wróżby andrzejkowe, choć traktowane ze sporym przymrużeniem oka, są jeszcze znane w młodym pokoleniu dziewcząt. Najpopularniejszym jest lanie na wodę roztopionego wosku (choć dawniej lano także ołów). Chcąc wzmocnić wróżbę, leje się go przez stary klucz lub obrączkę. Z zastygłej ,,figury” odczytuje przyszłość, mówiąc przy tym: ,,Święty Andrzeju daj znać, co się ze mną będzie dziać”. Dawniej dziewczyny wróżyły też o swojej przyszłości układając kolejno pod talerzyki lub kubki: różaniec, obrączkę i kawałek drewna. Wróżąca podnosiła jedno z przykryć: obrączka oznaczała ślub, różaniec – klasztor lub staropanieństwo, drewno – trumnę, czyli śmierć.
Można było też sprawdzić, czy mąż będzie pijakiem – do miski wsypywało się ziarno i zalewało wodą. Potem należało to podać kurze – gdy ta zaczęła pić wodę przed zjedzeniem ziarna, był to niechybny znak wyjścia za mąż za pijaka. Cóż, wierzenie to uległo zanikowi, bo… skąd teraz wziąć kurę? O nią chyba trudniej, niż o kierowców jeżdżących na podwójnym gazie – bilans policyjnej operacji ,,Andrzejki 2009” przedstawimy już wkrótce. Pociesza tylko fakt, że pogotowie ratunkowe nie odnotowało wzmożonej liczby wyjazdów. Jeździło, owszem, ale na szczęście w andrzejkowy weekend nie częściej niż zwykle.
