Zanim jednak nastąpił test sprawdzający umiejętności VIP-ów, widownię rozbawił Dariusz Mikulski, urodzony showman, udowadniający nieustająco, że filharmonia wcale nie musi być miejscem, gdzie można tylko w nabożnym skupieniu słuchać uduchowionych symfonii i daj Boże się uśmiechnąć albo wydawać okrzyki zachwytu.
“VIP-y z batutą” dyrygowały znakomitymi utworami najlepszych kompozytorów w dziejach, a ;publiczność bawiła się, jak nigdy dotąd. W dobry nastrój wprawiły ją uwertury do “Cyrulika sewilskiego” i “Włoszki w Algierze” pokierowane jeszcze przez maestro Mikulskiego, ale także Vivaldi w wykonaniu Agatki Domagały i orkiestry pod kierunkiem Dariusza Domagały spotkały się z bardzo gorącym przyjęciem. Potem swoje siły na estradzie sprawdził Grzegorz Górski, któremu przyszło poprowadzić uwerturę do opery Mozarta “Wesele Figara”.
Po przerwie przyszła kolej na urzędników wrocławskich, a na pierwszy ogień poszedł Jacek Gawroński. Ku uciesze widowni, dyrektor departamentu kultury Urzędu Marszłkowskiego okazał się zawołanym showmanem, właścicielem donośnego głosu i wrodzonym talentem aktorskim i estradowym. Z werwą, a przy tym poprawnie, poprowadził “Marsz torreadora” z opery “Carmen” Bizeta. Jego występ został nagrodzony długotrwałą owacją publiczności.
Kolejny dyrygent został wprowadzony na estradę przez góralski zespół (z Czarnego Boru) “Janicki”. Batutę wziął do ręki Jerzy Łużniak, wicemarszałek dolnośląski. Przypadł mu w udziale ulubiony utwór bywalców sal koncertowych - “Marsz Radetzky'ego” Straussa. Nie obeszło się bez bisów, wywołanych owacją na stojąco.
Publiczność wychodziła roześmiana i zadowolona – nie z kabaretu bynajmniej, ani komedii romantycznej z Hugh Grantem, nie! – wychodziła z Filharmonii Sudeckiej w Wałbrzychu.