Piątek, 19 kwietnia
Imieniny: Konrada, Leona
Czytających: 4405
Zalogowanych: 0
Niezalogowany
Rejestracja | Zaloguj

Wałbrzych: Mała kupa, duży problem

Niedziela, 14 marca 2010, 9:27
Aktualizacja: 11:40
Autor: Sven
Wałbrzych: Mała kupa, duży problem
Fot. Sven
Co prawda opornie, ale jednak zbliża się wiosna. Wraz z nadejściem tej pięknej pory roku, tym piękniejszej, że po ciężkiej zimie, pojawia się odwieczny problem – psie odchody.

I będzie narastać aż do następnej zimy. Wtedy wszystko przysypie śnieg, przyjdą święta, a potem karnawał. Komu chciałoby się w taki czas myśleć o kupach? Ale znowu przyjdzie wiosna... Chyba, że uda się wyrwać z zaklętego kręgu niemożności i wspólnymi społeczno-urzędniczymi siłami przynajmniej ograniczymy skalę problemu, który ma co najmniej dwa aspekty: estetyczny i zdrowotny.

Zacznijmy od tego drugiego. Z danych sanepidu wynika, że na wiosnę notuje się największą liczbę zachorowań związanych z psimi odchodami, w których znajdują się pałeczki salmonelli, jaja tasiemca, pasożyty wywołujące toksokarozę oraz toksoplazmozę. Choć za tę ostatnią chorobę odpowiedzialne są bardziej koty. Jak najłatwiej się zakazić? Wystarczy nie myć rąk po powrocie do domu, w tym wypadku sami jesteśmy sobie winni. Ale można też idąc ulicą. Otóż wysychające na słońcu odchody rozpadają się na pył, który roznoszony przez wiatr wdychamy z powietrzem. Ponadto co najmniej kilka razy w roku kosi się trawniki. Spalinowe kosy skutecznie rozdrabniają i rozdmuchują odchody wraz z ich niebezpieczną zawartością, ziemią i zmiksowaną trawą. Wiedzą coś o tym osoby uczulone na różne pyłki i kurz. Wiosna sprzyja zachorowaniom także z powodu obniżonej po zimie odporności oraz ogromnej ilości odchodów pojawiających się po ustąpieniu śniegu. Szczególnie narażone są bawiące się na skwerach, podwórkach, w piaskownicach dzieci, które mają zwyczaj wkładania rąk lub znalezionych przedmiotów do ust. Wymienione choroby są uciążliwe, leczy się je nawet po kilka tygodni, poza tym mogą pozostawić trwałe ślady w organizmie.

Co do aspektu estetycznego wypada powiedzieć jedynie tyle, że średnio wrażliwemu człowiekowi leżące na chodnikach czy trawnikach odchody powinny przeszkadzać na tyle, by na rzecz całą jakoś zareagować. Zresztą niektóre psy sugerują swym właścicielom, że kupę należy sprzątnąć, próbując ją zakopać. Ale jak to zrobić np. na asfalcie?

Problem rozwiązano już dawno w wielu krajach, choćby w Wielkiej Brytanii, łącząc działania edukacyjne z administracyjnymi w postaci gęstej sieci stosownych pojemników, dostępnością woreczków oraz mandatów. W naszym kraju jest to problem z gatunku nierozwiązywalnych, podobny do legendarnego braku sznurka do snopowiązałek, który rok w rok powtarzał się w żniwa albo skupu butelek i makulatury. Co prawda w kilku polskich miastach - Poznaniu, Gdańsku, Wrocławiu - sprawa wydaje się w miarę opanowana od strony organizacyjnej. Teraz pozostaje tylko permanentna edukacja kształtująca pożądane postawy społeczne.

W Wałbrzychu sprawa jest marginalizowana jako mało istotna w powodzi innych, o wiele poważniejszych, jak choćby drogi. Tyle tylko, że przy tak potężnych inwestycjach, jak przebudowa dróg, rewitalizacja Śródmieścia czy obwodnica, problem ten zawsze będzie uważany za mało ważny. Wydaje się jednak, że w mieście lansowanym jako turystyczne psie odchody na ulicach są słabą promocją. Oczywiście w centrum stoi kilka koszy na odchody, a w Magistracie można dostać jeszcze resztki stosownych zestawów do sprzątania. A co z dużymi osiedlami? Problemu nie załatwi się systemem akcji, które wywołują jedynie chwilowe zainteresowanie, po czym początkowa euforia opada i wszystko wraca do starej normy.
Instytucją, która w sposób ciągły powinna zajmować się problemem, jest Straż Miejska. Realizuje więc ogólnopolski program edukacyjny pt. ”Zwierzęta nasi przyjaciele", ukierunkowany na promowanie wiedzy i umiejętności w zakresie odpowiedzialnej opieki nad zwierzętami. Czasami poucza lub karze mandatami właścicieli psów. Oczywiście zawsze jeszcze można donieść telefonicznie na sąsiada, który nie sprząta po swoim pupilu, ale jeżeli w pobliżu nie ma akurat patrolu, to i tak nic z tego nie wyniknie.

Sposobów na rozwiązanie problemu psich kup jest sporo. Wystarczy zapytać w tych miastach, które mają już jakieś sukcesy i wybrać najodpowiedniejszy dla własnych warunków i możliwości. Można też spróbować zrobić to za pieniądze unijne. Trzeba tylko pozyskać odpowiednich partnerów jak Liga Ochrony Przyrody, Polskie Towarzystwo Kynologiczne, stowarzyszenia czy fundacje działające w obszarze ekologicznym, szkoły, przedszkola, a nawet parafie> Później trzeba napisać stosowny projekt i złożyć wniosek. Ten sposób ma jeszcze jedną zaletę. Na koniec trzeba bardzo skrupulatnie rozliczyć się z wykonanych działań, w przeciwnym razie grozi konieczność zwrotu dotacji. To działa wyjątkowo mobilizująco.

Czy warto się w ogóle zajmować takimi sprawami? Na pewno tak, choćby po to, by od bawiącego się beztrosko w piaskownicy dziecka, gdy my spokojnie czytamy gazetę na ławce, nie usłyszeć radosnego: Mamo, tato znalazłem glinę!

Czytaj również

Komentarze (8)

Dodaj komentarz

Dodaj komentarz

Zaloguj
0/1600

Czytaj również

Copyright © 2002-2024 Highlander's Group