Piątek, 29 marca
Imieniny: Helmuta, Wiktoryny
Czytających: 5159
Zalogowanych: 1
Niezalogowany
Rejestracja | Zaloguj

Wałbrzych: Nam też minęło 10 lat w Europie…

Poniedziałek, 5 maja 2014, 16:23
Aktualizacja: 22:44
Autor: red
Wałbrzych: Nam też minęło 10 lat w Europie…
Fot. red
Eugeniusz Skarupa z Wałbrzych podsumowuje 10–lecie wstąpienia Polski do Unii Europejskiej z perspektywy osoby z niepełnosprawnością ruchową.

Na wstępie przedstawię się najkrócej, jak można:

Nazywam się Eugeniusz Skarupa, mam 57 lat, jestem osobą z niepełnosprawnością ruchową i od 1977 roku walczę w mojej Ojczyźnie o równe prawa, o godność, o człowieczeństwo.

Pragnę włączyć się w obchody 10 rocznicy „bycia” w Europie. Obejrzałem wiele programów informacyjnych, ale o sytuacji niepełnosprawnych po 10 latach nic nie usłyszałem. Dlatego wtrącę swoje trzy grosze, jako ponoć pełnoprawny Polak.

W mojej książce pt. „Cierpienie w milczeniu” - jeden rozdział poświęciłem właśnie naszej akcesji. Rozdział zatytułowałem: „Czy niepełnosprawni chcą do Europy?” I choć euroentuzjastą wówczas nie byłem, to głosowałem za oraz wszystkich znajomych z niepełnosprawnością namawiałem do głosowania również za.

Mój sceptycyzm nie brał się 10 lat wstecz z tego, że się bałem lepszego, ale znałem już Zachód i bałem się tego, że jak gotowe rozwiązania przyjadą do Polski, to moi Rodacy spolszczą (czyt. spaprają) każdy dobry pomysł, który tam działa od wielu lat. I wcale się nie pomyliłem, choć wiele zachodnich gotowców służy również osobom z niepełnosprawnością ruchową (na wózkach, o kulach).

Kiedy podsumowuje się 10 lat w Europie przez pryzmat „góry” i ludzi na szczycie hierarchii społecznej, to oczywiście wynik może być tylko pozytywny. Całkiem inaczej sprawy się mają u osób patrzących z dołu społeczeństwa. Jestem świadomy, że w każdym systemie będzie bogaty i biedny oraz, że jedno jest warunkiem drugiego, ale (jak twierdzi Zachód) taki stan rozwoju społeczeństwa określa poziom bycia, jak żyje się grupom najsłabszym. A osoby z niepełnosprawnością niewątpliwie należą do dołów polskiego (i nie tylko) społeczeństwa.

Dzięki moim sukcesom sportowym miałem okazję w latach siedemdziesiątych i osiemdziesiątych ubiegłego stulecia bywać na Zachodzie Europy i doświadczyć tegoż Zachodu. I z przykrością muszę stwierdzić, że zanim poczuję się w mojej Polsce tak, jak we Francji w 1978 roku, to wieeeele lat musi upłynąć, a ja z pewnością tego nie doczekam. A szkoda.

Jak dziś patrzę na mój kraj, to oczywiście trzeba obiektywnie stwierdzić, że w ostatnich 10 latach nastąpiło wiele zmian i to również na lepsze. Otwarły się granice i dobro materialne wpłynęło do Polski szerokim strumieniem. Zniknęły Syrenki, Warszawy, Trabanty, jeździmy dziś znacznie lepszymi autami. Przyjechały sklepy bez schodów, ba – całe centra handlowe na poziomie zerowym, można by tak wymieniać wiele dobrych zmian. Ubolewać trzeba nad faktem, że przez otwarte granice Zachód nie przetransferował Polakom zachodniej mentalności, tego codziennego myślenia, które tak de facto determinuje jakość życia wszystkich, a zwłaszcza tych z dołów społecznych.

Jak powiedział niegdyś nasz Papież: praca jest dla Człowieka, przez pracę Człowiek posiada wartość… I nie zaznaczył, że mówiąc o Człowieku wyklucza osoby z niepełnosprawnością. Dziś bezrobocie w Polsce jest na poziomie kilkunastu procent, a w ponad pięciomilionowej grupie Polaków z niepełnosprawnością w 2004 roku było ok. 90 % i tak jest do dziś (w zjednoczonej Europie jest ponad 50 mln osób z niepełnosprawnością). To jest ewidentna porażka. Na Zachodzie osoba z niepełnosprawnością jest problemem gminy, w Polsce to problem rodziny. Jak pokazuje statystyka, w rodzinach, w których jest choć jedna osoba z niepełnosprawnością, jest zagrożona ubóstwem. I to wskaźnik ok. 17 % polskich rodzin. To stanowczo za dużo tak w Europie, jak i XXI wieku.

10 lat wstecz wskaźnik Polaków z wyższym wykształceniem wynosił ok. 15 %, u niepełnosprawnych było to 3,3 %. Po 10 latach w Unii 20,6 % Polaków posiada wykształcenie wyższe, u niepełnosprawnych to 7,5 %. Ale przy bezrobociu 90 % wyższe wykształcenie niestety nie jest żadną przepustką do lepszego życia, a przede wszystkim do życia samodzielnego.

10 lat wstecz Zachód uważał, że każdy człowiek z niepełnosprawnością jeśli będzie pracował i wypracuje choćby 10 %, 20 % normy, to przede wszystkim już nie jest 100 % „obciążeniem” społeczeństwa, a aspekt dowartościowania jest nie do przecenienia. Przy takiej mentalności Europa posiada wskaźnik zatrudnienia osób z niepełnosprawnością na poziomie 52 %. Europa doskonale wie, że lepsza sytuacja osób niepełnosprawnych, to lepsza sytuacja całego społeczeństwa, a przede wszystkim jest to tańsze. Jak widać w Polsce na razie jest to nie do przetrawienia.

Głośno mówi się, że PFRON co roku zwiększa wydatki na tzw. aktywizację zawodową osób z niepełnosprawnością, a wskaźnik bezrobocia ok. 90 % trzyma się na tym poziomie przez 10 lat, to kto jest zatem beneficjentem i faktycznym konsumentem tych środków????

Od 1994 roku w Polsce „działa” tzw. nowe prawo budowlane. I tam, gdzie decyzja należy w 100 % od Polaków, to stosowanie się do tejże ustawy jest całkowicie dowolne, nawet w ramach tego samego nadzoru budowlanego. Przykład mam w Wałbrzychu.

Renty socjalne dla osób, które nie z przyczyn własnych nie mogą podjąć jakiejkolwiek pracy (oczywiście w polskim rozumieniu) to kwota od 1 marca 2014 - 709 złotych. Czy jest chętny do próby samodzielnego przeżycia miesiąca za tę śmieszną jałmużnę?
Turnusy rehabilitacyjne – przede wszystkim z punktu medycznego są stanowczo za krótkie (np. w Czechach trwają 5 tygodni), to i tak jest ich z roku na rok coraz mniej. W związku z tym osobom z niepełnosprawnością ogranicza się możliwości potencjalne podtrzymania swoich resztek sprawności, w ślad za tym padają ośrodki rehabilitacyjne (przemilczę przykłady), a te które działają próbują ratować się podwyżkami samych turnusów, inni biorą pieniądze za parkingi dla samochodów przystosowanych, które nie są kaprysem lecz koniecznością. I tak godność ludzka schodzi na psy.

Koperty dla niepełnosprawnych w Polsce są, ale nie działają. Jednak Polak, który taki przepis złamał choć raz w Europie, już nawet w Polsce pamięta, że to się nie opłaca.

Jak tak przyglądam się wielkiej euforii w temacie 10-lecia naszej bytności w Europie, to staje mi przed oczami znana mi dość dobrze z czasów słusznie minionych – propaganda sukcesu. Choć przyznać muszę, czego doświadczyłem osobiście, np. sport osób niepełnosprawnych miał się znacznie lepiej i to pod każdym względem.

Ja osobiście i zapewne wielu mi podobnych nie podzielam tego zachwytu. Z mojego punktu widzenia tak radośnie wcale nie jest.

A proszę mi wierzyć, również chciałbym doświadczać i konsumować te „wielkie” efekty wejścia do Europy. Kiedy człowiek sam, na własną prośbę spaprze sobie życie, to jego sprawa. Niestety, moja niepełnosprawność nie jest przeze mnie zawiniona, ot po prostu – lekarz się pomylił i miałem nie żyć. Ale nie płaczę nad swoim losem, bo osiągnąłem zupełnie sporo. Jednak boleć musi mnie fakt, że 37 lat temu poznałem Europę i zobaczyłem na własne oczy, że człowiek na wózku, o kulach, z białą laską może żyć normalnie, z godnością człowieka i mieć pełne prawa w swoim kraju. I tu powróciłem do mentalności: po wielu, wielu latach, latach obiecywania, że już nikt bez was, o was, to dziś dalej o nas, jednak za nas.

Nie przedstawiłem powyżej całego pakietu „równych szans”, a jedynie zasygnalizowałem problem.

No cóż, po takiej dawce faktów życzę miłego świętowania 10 lat w Unii. Okazja do świętowania niewątpliwa, jednak poziom radości dalece różny.

Z pozdrowieniami Eugeniusz Skarupa

Czytaj również

Dodaj komentarz

Zaloguj
0/1600

Czytaj również

Copyright © 2002-2024 Highlander's Group