Od dziś zamknięte mają być zakłady fryzjerskie, kosmetyczne. W sklepach przebywać może maksymalnie 10 osób na otwartą kasę. Seniorom przysługuje pierwszeństwo w kolejkach i zakupach w określonych godzinach. Zamknięto parki, wypożyczalnie rowerów. Porozmawialiśmy o tym, jak teraz będzie wyglądać życie poszczególnych osób, którym nakazano zamknąć swoje miejsca pracy.
Z panem Markiem, właścicielem nowo otwartego salonu fryzjerskiego, spotkałem się zupełnie przypadkowo w kolejce do piekarni.
- Muszę zamknąć lokal. Wytrzymam zaledwie miesiąc. Na tyle mam w tej chwili oszczędności. Wszystko wskazuje jednak, że to potrwa jeszcze dłużej – mówi wyjątkowo smutny.
Stoimy obok siebie w znacznej odległości, ale w kolejce szybko słychać głos zwolennika partii rządzącej. Wychwalane pod niebiosa decyzje prezydenta, premiera. Słowa otuchy w kierunku pana Marka, że przecież otrzyma pomoc w ramach tarczy antykryzysowej. W odpowiedzi usłyszałem tylko pusty śmiech. Chwilę później kilka słów wyjaśnień.
- Niestety nie łapię się na tę pseudo pomoc. Zakład otwieraliśmy w ramach dofinansowania ze środków unijnych i nie mogę pozwolić sobie na żadne odroczenie spłat podatków czy kredytów. Sprawdzamy, co prawda wszystkie zapisy umowy. Pomaga mi w tym bratanek, który studiuje prawo, ale wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazują, że zbankrutuję – wyjaśnia.
Po powrocie do domu natychmiast pytam znajomych fryzjerów, jaka jest u nich sytuacja. Nie mają dla mnie dobrych wiadomości. Duża część branży działa na podobnych zasadach jak pan Marek. Tylko ci, którzy istnieją na rynku od jakiegoś czasu, mają szansę przetrwać, ale nawet najwięksi, boją się tego czy dadzą radę.
Podobnie wygląda sytuacja w części zakładów kosmetycznych. Tarcza nie obejmuje wszystkich. Wszyscy dzisiaj tej pomocy potrzebują. Jedni w mniejszym i w większym stopniu.