Władza, która próbuje leczyć społeczeństwo zakazami, zawsze kończy z bólem głowy – i nie tylko z powodu kaca. Historia PRL-owskiej walki z alkoholem wraca dziś w zaskakująco znajomej formie.
Jak WRON-a rodziła KRA
W grudniu 1981 roku generał Wojciech Jaruzelski, wprowadzając w Polsce stan wojenny, powołał Wojskową Radę Ocalenia Narodowego – słynną WRON-ę. Mało kto pamięta, że wtedy powstała też Komisja do Spraw Przeciwdziałania Alkoholizmowi przy Radzie Ministrów.
Polacy, jak to Polacy, szybko obrócili sprawę w żart:
„Za sprawą generała Jaruzelskiego z WRON-y wydobyło się KRA – Krajowy Ruch Antyalkoholowy, na czele którego stanęli
generałowie Oliwa, Baryła i Żyto.”(nazwiska autentyczne).
Zakaz sprzedaży alkoholu obowiązywał aż do godziny 13:00. „— Panie generale, do której ma trwać zakaz? — Róbcie tak, żeby Oliwa był trzeźwy o trzynastej” – mawiano w tamtych czasach. W teorii chodziło o walkę z pijaństwem. W praktyce – spirytus lał się szerszym strumieniem niż wcześniej.
Meliny, kartki i milicyjne „układy”
W tamtym czasie limitowano także ilość alkoholu przypadającą na mieszkańca (słynne kartki — młodzi, pytajcie dziadków, co to takiego). Wydawałoby się, że spożycie alkoholu powinno drastycznie spaść. Nic bardziej mylnego! Na ulicach pojawiło się znacznie więcej pijanych, a w dniu wypłaty liczba „słaniających się” przechodniów rosła radykalnie.
W każdej miejscowości kwitła sieć melin, gdzie alkohol można było kupić o każdej porze. Z państwowych gorzelni lub – taniej – z domowych instalacji. Z usług tych „punktów handlowych” korzystali nie tylko zwykli obywatele, ale i funkcjonariusze Milicji Obywatelskiej czy Służby Bezpieczeństwa. Oni pili za darmo, a meliniarz był ich „aktywnym współpracownikiem”. W przypadku odmowy współpracy jego źródło dochodów likwidowano przy udziale mediów, przedstawiając to jako sukces milicji..
Tak wyglądała PRL-owska wersja profilaktyki. Cel – zmniejszyć spożycie – przyniósł odwrotny efekt. Jak mawiano: „Polak potrafi.”
Nowe czasy, stare metody
Minęło ponad 40 lat i wydawało się, że czasy WRON-y już nie wrócą. A jednak... Polacy zafundowali sobie władzę, która przejęła „na rympał” TVP, wchodzi z łomami do Prokuratury Krajowej, zadłuża kraj w rekordowym tempie, próbuje wprowadzać cenzurę i wykorzystuje służby państwowe do walki politycznej. Z „doktryny Neumanna” korzystają nie tylko Giertych, Nowak, „koperta” Grodzki czy Karpiński. Ekipa Tuska podważa prerogatywy Prezydenta RP, odwołując bez jego zgody ambasadorów i nie uznając jego decyzji w sprawie awansów sędziowskich, stosując zasadę: „będziemy stosować prawo tak, jak my je rozumiemy” (cyt. D. Tusk).
Jeśli dodać do tego chaos w sądownictwie, uchylanie wyroków wobec morderców, pedofilów i innych groźnych przestępców, rosnące ceny, rekordową liczbę likwidowanych firm i miejsc pracy, upadek rolnictwa, bankrutujący NFZ, a także liczne protesty i manifestacje — to widać wyraźnie brak zdolności do sprawowania władzy przez koalicję „13 grudnia”.
Rosnąca potrzeba przykrycia porażek „igrzyskami” jest coraz bardziej widoczna — czy to w formie realizacji hasła; „osiem gwiazdek”, walki z opozycją czy obywatelami broniącymi przed nielegalną emigracją polskich granic, a ostatnio wygenerowano walkę z alkoholem.
Kolejne miasta, głównie zarządzane przez Koalicję Obywatelską, wprowadzają nocne zakazy sprzedaży trunków. Bo przecież nic tak nie odwraca uwagi od politycznej bezradności jak walka z butelką.
Wałbrzych w roli lidera
Do grona „trzeźwiejących” miast dołączył Wałbrzych. Ten sam, którego władze przez lata ignorowały skargi mieszkańców na hałasy przy nocnych punktach sprzedaży alkoholu. Prezydent Roman Szełemej, bez konsultacji z mieszkańcami, wprowadził zakaz sprzedaży alkoholu między 22:00 a 6:00 rano. Rada Miejska – posłuszna jak w dawnych czasach – przyjęła uchwałę bez większych wątpliwości. Bo przecież kto wie lepiej, czego potrzebują wałbrzyszanie, niż sam gospodarz ratusza?
Skutki do przewidzenia
Co się stanie dalej? Nietrudno zgadnąć. Część lokali wydłuży godziny otwarcia, inne znajdą sposób, by sprzedać „na wynos”. Meliny wrócą jak bumerang, a przedsiębiorczy taksówkarze zamienią bagażniki w ruchome minibary. Policja, i tak już przeciążona, dostanie nowe obowiązki – nocne kontrole. Pozostaje tylko pytanie, czy funkcjonariusze sięgną po doświadczenia swoich poprzedników z Milicji Obywatelskiej.
Polak potrafi – nawet po 22:00
Historia lubi się powtarzać, a zakazy zawsze kończą się tym samym. Bo Polak zakazów się nie boi. Polak je obchodzi. I jeśli ktoś wierzy, że zakazem nocnej sprzedaży alkoholu uczyni społeczeństwo trzeźwiejszym – to chyba jeszcze nie widział, jak wygląda prawdziwa kreatywność po 22:00.
Autor: Jerzy Langer












