Czwartek, 25 kwietnia
Imieniny: Jarosława, Marka
Czytających: 6308
Zalogowanych: 2
Niezalogowany
Rejestracja | Zaloguj

REGION: Czopery i szlifierki, czyli zlot motocyklistów

Niedziela, 14 czerwca 2009, 11:15
Aktualizacja: Środa, 14 października 2020, 17:59
Autor: MOBI
REGION: Czopery i szlifierki, czyli zlot motocyklistów
Młody 125
Fot. MOBI
350 maszyn zajechało do Harendy, aby promować jazdę bezpieczną, pokazać ekstremalną, popalić gumy i dobrze się bawić na koncertach muzyki rockowej. A wszystko okazji urodzin jednego z miłośników jednośladów.

Dziś w południe kończy się Czachowsko, czyli III Zlot Urodzinowy pasjonatów jednośladów. Od piątkowego popołudnia gościli oni w pięknych plenerach Haredny w okolicy Ludwikowic Kłodzkich koło Nowej Rudy. Główne imprezy odbywały się jednak w sobotę: był więc pokaz jazdy ekstremalnej w wykonaniu mistrza Polski freestyle’u Huberta Raptownego, którego rekordem jest przejechanie 210 metrów na przednim kole. Tutaj Raptowny dał pokaz zapierający dech w piersiach, nie tylko z powodu emocji, ale i dymu, jaki na koniec – specjalnie dla widzów – wypuścił spod opon.

Po nim wystąpił kolejny uczestnik, niepełna 19-letni, zwany ,,Młodym125”. W typ przypadku udany pokaz zakończył się spaleniem gumy. Choć – co trzeba tu podkreślić – samo palenie gumy stanowiło już inną konkurencję, za którą nagrodą była beczka piwa.

- Jeżdżę prawie od dziecka. Zaczynałem na ,,komarku”. Ten motor mam od trzech lat – opowiada Michał Pakosz, czyli ,,Młody 125”, na co dzień uczeń jednej ze szkół średnich w Jelczu-Laskowicach. - Przychodzę ze szkoły, wsiadam na maszynę i ćwiczę – dodaje.

Motory ścigały się także z modelem samochodu zdalnie sterowanym. Cóż, samochodzik przejechał 12 m w niespełna 2 sekundy, motocykliści potrzebowali kilka więcej.

Uczestnicy zlotu zgodnie podkreślają, że najważniejsza jest przyjemność jazdy. - Jeździmy ostrożnie i dostojnie, najczęściej całą grupą – wyjaśnia Stanisław Ściebura, czoperowiec, który jeździ już od 40-stu lat. – Ulicą staramy się jechać kolumną, w tzw. szachownicę – jeden z prawej, drugi z lewej. Jeździmy naprawdę bezpiecznie – wyjaśnia. Nie słyszałem o tym, żeby ktoś się zabił na czoperze. A na szlifierce co chwilę ktoś ginie – dodaje.

Motocykliści są jak jedna wielka rodzina, zarówno na co dzień, bo zatrzymują się lub wracają, jeśli jednemu z nich coś się stanie, ale i od święta. Bo to właśnie święto – 52 urodziny ,,Czachy” stały się przyczyną przyjazdu tu ponad 500 osób. Czacha, czyli Bohdan Prask, honorowy członek Akademickiego Klubu Motorowego działającego przy Politechnice Wrocławskiej – zgromadził wokół siebie grupę zapaleńców, którzy prócz jazdy, cenią sobie także spotkania i wymianę doświadczeń.

- Zaczęło się 2 lata temu. Zaprosiłem na urodzinowy zlot przyjaciół i znajomych motocyklistów. Oni zabrali ze sobą swoich znajomych i tak się to potoczyło. Dziś spotykamy się po raz trzeci. Początkowo miejscowi mieli obawy, że przyjadą tacy ubrani na czarno na motorach, jeszcze z jakimś czaszkami. Ja właśnie mam ksywę ,,Czacha”, bo je zbieram – mówi i demonstruje czaszki-kolczyki w uszach, blachy w skórzanej kamizelce oraz pierścienie. - Okazało się jednak, że oprócz dobrej zabawy, my tu robimy pokazy jazdy nie tylko ekstremalnej, ale i bezpiecznej. I w tym roku już w styczniu pytano, czy przyjedziemy, bo się ludziom podoba. Ważne, żeby jeździć mądrze. Motor rozpędza się w 3 sekundy. Zatrzymuje dłużej i o tym trzeba pamiętać. Dlatego celem imprezy, prócz dobrej zabawy, jest też propagowanie bezpiecznej jazdy. U nas mówi się: ,,Żeby było tyle powrotów, ile wyjazdów” – dodaje.

Trzeba zatem też pamiętać o stroju, który zabezpiecza motocyklistę: - Spodnie 500 zł, kurtka 400 zł, buty 500 zł, kask 500 zł, rękawiczki 100 zł – wylicza ,,Czacha”. Do tego oczywiście motor, którego cena dochodzi nawet do 100 tys. – Można też kupić za 5 tys., ale to nie maszyna – mówi Stanisław Ściebura. – Za dobry motor trzeba dać tyle, ile za dobre auto – dodaje.

Na zlocie chyba więcej było czoperowców, niż miłośników motorów sportowych zwanych wśród motocyklistów szlifierkami. Jednak dla jednych, jak i dla drugich, liczy się przede wszystkim przyjemność jazdy. - Sama jazda to największa frajda. Poza tym to oderwanie się od pracy i codzienności – opowiada ,,Kurczak” z Wrocławia, na co dzień rzeźnik, stąd ksywka. – A ja tu przyjeżdżam, żeby popatrzeć na piękne kobiety – dodaje ,,Mikołaj”, mechanik samochodowy. Warto tu nadmienić, że motocykle to nie tylko męskie hobby - z Jeleniej Góry przyjechała tu na własnych czoperach spora grupa pań.

Czytaj również

Komentarze (5)

Dodaj komentarz

Dodaj komentarz

Zaloguj
0/1600

Czytaj również

Copyright © 2002-2024 Highlander's Group