Od jakiegoś czasu – trochę z zamiłowania do geografii, a trochę też dlatego, że uwielbiam obserwować socjologiczne „zagwozdki" – wciąż poszukuję porównań i inspiracji dla rozwoju Wałbrzycha.
Dlaczego Wałbrzych się kurczy, a podobne miasta w Europie – rosną? Średnie postprzemysłowe miasta Francji, Włoch, Czech czy Słowenii – takie jak Saint-Étienne, Terni czy Ostrava – przeszły ogromną transformację po upadku przemysłu ciężkiego. Dziś przyciągają młodych ludzi, rozwijają uczelnie i kulturę, a ich populacje znów rosną. Tymczasem Wałbrzych, miasto z potencjałem i historią, traci mieszkańców i młodych. Myślę, że to kluczowa obserwacja. W miastach sukcesu studenci stanowią 30–50% populacji, natomiast w Wałbrzychu – ten udział wynosi marne 3%.
Innymi słowy, miasta, które – mówiąc potocznie – żyją i są miejscami zachęcającymi do tego, by pozostać w nich na dłużej, a może nawet inwestować w nich – to miasta, które w sezonie akademickim zwiększają swoją populację nawet o połowę! Z liczby stałych 100 tys. mieszkańców „robi się" 150 tys.!
Ten model to właśnie wstęp do odpowiedzi na pytanie, dlaczego wałbrzyski Rynek świeci pustkami – gdzie są zróżnicowane usługi, kawiarenki, restauracje i rynek wynajmu mieszkań... Wymienione wyżej porównanie to różnica między miastem, które żyje a miastem, które się starzeje i zamiera. Nie odkryję Ameryki, jeśli podsumuję, że to właśnie w młodym pokoleniu, uczelniach i nowej tożsamości Wałbrzycha tkwi klucz do jego przyszłości.
Piotr Kolesiński vel Miodek












