Flashmob (błyskawiczny tłum) zabawa, która swą tradycję zapoczątkowała w Stanach Zjednoczonych, a którą można było zobaczyć w wałbrzyskim hipermarkecie Real odniosła wymierny skutek, gdyż zabrakło tego co najważniejsze, czyli chętnych.
Takie akcje to nie nowość, co jakiś czas na całym świecie organizowane są podobne. Uczestniczą w nich nieznani sobie ludzie znający jedynie jej termin i planowane działanie. Zazwyczaj komunikują się za pośrednictwem Internetu lub SMS-ów. Wałbrzyski flashmob rozpowszechniany był za pomocą popularnych portali społecznościowych, for takich jak underground.walbrzych.pl, komunikatorów oraz lokalnych portali informacyjnych, a motywem przewodnim był wirus H1N1. - Pierwotnie miało to wyglądać tak, że zbiera się duża grupa osób ubranych w maski ochronne i kaszle ile sił w płucach przez około minutę, po czym wszyscy rozbiegają się domów – mówi Patryk Leszczyński, jeden z pomysłodawców akcji.
Dlatego dziwi też fakt tak nikłego zainteresowania, na spotkaniu pojawiło się około 10 osób. - Nie wiemy co się stało i kto zawinił – mówi Patryk – dobrze, że przyszło przynajmniej tych kilka osób. - Może złapała ich prawdziwa grypa i siedzą po prostu w domach, albo to zwyczajnie lenistwo – dodaje ze śmiechem Radek Rakuzy stojący obok. - To miał być prawdziwy spontan, cała ta nagonka, obsesja mediów na temat pandemii, chcieliśmy zażartować i pokazać, że można się z tego śmiać, a wyszło jak widać. Osobiście jestem niezadowolony i zawiedziony, bo myślałem że poznam kogoś nowego i potem wszyscy razem pójdziemy na piwo – dodaje.
- Widać że Wałbrzych się nie rozwija, ludzie są monotonni i nikt nic nie robi w tym kierunku. Ludzie narzekają, że nic się nie robi, my chcemy spróbować, ale widzimy dzisiejszy efekt - mówi Patryk.
