Humor obu grup bardzo się od siebie różni, ale efekt jest ten sam – gromki śmiech na widowni. A to jest najlepsza miara klasy kabaretu oraz talentów aktorskich Michała Wójcika, Marcina Wójcika i Waldemara Wilkołka.
Najnowszy program Ani Mru Mru powstał specjalnie na jubileusz 10-lecia zespołu – tak przynajmniej anonsował lider grupy, Marcin Wójcik. Zapewniał przy tym, że lista najpopularniejszych skeczy powstała dzięki widzom. Nikt by mu pewnie nie uwierzył gdyby nie kilka osób spośród publiczności, które potwierdziły ten doniosły fakt.
Wszelkie znaki na niebie i ziemi wskazują, że największą sympatią widzów Ani Mru Mru cieszy się skecz „Maciej i smok”, o Macieju, któremu zamarzyła się „renta królewny”, ale tego akurat numeru w jubileuszowym programie nie umieszczono. Być może wyniknęło to z przekonania, że miłośnicy kabaretowych popisów znają go już na pamięć. Rozczarowania nie było, bo wszystko, co pokazał kabaret na scenie Zdrojowego, kwitowano głośnym śmiechem. Począwszy od „Kliniki uzależnień”, przez namawianie brata Gienka, aby wszedł w pewne drzwi, gdzie bywali wcześniej przedstawiciele męskiej linii rodu, kapelę warszawską z hiphopowym repertuarem, po ratowników WOPR, wypatrujących przez lornetki co bardziej łakome kąski spośród plażowiczek.
Oczywiście, nie obeszło się bez bisów, a po występie do artystów ustawiła się kolejka łowców autografów.