Piątek, 29 marca
Imieniny: Helmuta, Wiktoryny
Czytających: 5192
Zalogowanych: 1
Niezalogowany
Rejestracja | Zaloguj

Wałbrzych: Gwiazda śmierci – recenzja

Poniedziałek, 27 września 2010, 19:45
Aktualizacja: Czwartek, 6 sierpnia 2020, 5:52
Autor: Michał Cisło
Wałbrzych: Gwiazda śmierci – recenzja
Fot. organizatorzy
Kiedy po raz pierwszy usłyszałem, że aktorzy Teatru Dramatycznego planują wystawić dość eksperymentalną sztukę w Kinie Zorza, pomyślałem: spoko, może być fajnie. Ale powiem wprost: rozczarowany jestem podwójnie.

A „recenzenci sztuki” mają to do siebie, że najpierw się żalą, a później chwalą. Zrobię podobnie.

Po pierwsze – gdyby ktoś mnie dzisiaj zapytał o czym była ta sztuka, to odpowiedziałbym wprost: nie wiem. Nie wiem, bo za dużo się tam działo, a poziom mojej irytacji sięgał czasem zenitu. Za dużo, to znaczy: ekran podzielony na cztery części, przypominający obraz z kamery monitoringu, gdzie na każdej z nich coś się dzieje, ktoś rozprasza myśli, scena za widownią, na której co chwilę wydarzało się coś niezwykłego i niezrozumiałego, co trudno, tak notabene, było pogodzić z rolą „monitorującego obraz kamer” oraz boczne części sali, przez które co jakiś czas przebiegała dziwna postać i krzyczała dziwne rzeczy, a zaraz potem znikała. Także, by być na bieżąco – trzeba byłoby mieć podzielność uwagi kobiety i głowę obracającą się o 360 stopni. A nie każdy jest robotem.

Druga sprawa – przedobrzenie. Przedobrzenie z ilością kamer, „na żywo” pokazującymi na ekranie akcję z innych pomieszczeń kina, dzięki czemu momentami czułem się jak na filmie, a nie na sztuce teatralnej. A trzechsetna premiera teatralna do czegoś zobowiązuje.

Jednak nie mogę powiedzieć, że przedstawienie było tylko złe i słabe, ponieważ bym skłamał. Sam motyw kamer, realizacji i tego, jak płynnie i z precyzją było to pokazywane, to czysty majstersztyk. Realizatorzy wykazali się ogromnym talentem, dużym skupieniem i zaangażowaniem, a efekt był naprawdę ciekawy i godny uwagi. Chylę czoła i dziękuję za nowe przeżycia.

Również gra aktorska zasługuje na wielkie brawa. Zwłaszcza, jeżeli chodzi o debiutantów, czyli o Jaśminę Polak oraz Michała Wanio. Nie dość, że prywatnie okazali się kulturalnymi, skromnymi i sympatycznymi ludźmi, to na dodatek wykazali się dużym talentem podczas samego przedstawienia. Gratuluję.

Jeżeli chodzi o stroje, to nijak się miały do „Gwiezdnych wojen”, zwłaszcza buty głównego bohatera (Nike Dunk), ale fioletowa garsonka była dość ciekawą kreacją. Ubrałbym w nią osobę, której nie lubię.

Co do muzyki – brak zastrzeżeń.

Gdybym miał ocenić tę sztukę w szkolnej skali ocen, to wystawiłbym mocną czwórkę. Doceniam wkład pracy, doceniam pomysł, doceniam zaangażowanie. Pomimo tych kilku minusów, to przedstawienie i tak polecam. Warto je zobaczyć chociażby ze względu na sam pomysł, realizację i efekt. Ciekawe doświadczenie.

Czytaj również

Komentarze (3)

Dodaj komentarz

Dodaj komentarz

Zaloguj
0/1600

Czytaj również

Copyright © 2002-2024 Highlander's Group