Czwartek, 28 marca
Imieniny: Anieli, Jana
Czytających: 3725
Zalogowanych: 2
Niezalogowany
Rejestracja | Zaloguj

Wałbrzych: Jadzia z Kwiatkiem u prezydenta Kruczkowskiego

Środa, 18 sierpnia 2010, 8:04
Aktualizacja: 8:06
Autor: Sven
Wałbrzych: Jadzia z Kwiatkiem u prezydenta Kruczkowskiego
Wicemistrzowie z medalem przed wałbrzyskim Ratuszem
Fot. Sławomir Pawlik
Prezydent Kruczkowski przyjął dziś w swoim gabinecie wicemistrzów świata w powożeniu zaprzęgami jednokonnymi. Odebrali podziękowania i upominki.

Bartłomiej Kwiatek, jak na mistrza przystało, ciekawie opowiadał o mistrzostwach, które odbyły się we Włoszech, w miejscowości Pratoni del Vivaro. Zaznaczył, że bez ciężkiej pracy wielu ludzi, o których się nawet nie wspomina, nie osiągnęliby sukcesu. Mówił, że zrobili wszystko, na co było ich w tym momencie stać, a do złota zabrakło niewiele.

Podkreślił, że Książ posiada ogromny potencjał do organizowania wielkich imprez w powożeniu. Połowa potrzebnej infrastruktury istnieje. Potrzebna jest promocja, aby potencjalna publiczność dowiedziała się, jak pasjonujące są zawody w powożeniu. Tym bardziej, że w Książu hodowane są konie rasy śląskiej, które świetnie nadają się do tej konkurencji. Przykładem jest Lokan – koń, który ciągnął bryczkę z Bartłomiejem Kwiatkiem i Anną Żuchowską na „pokładzie” na ostatnich mistrzostwach.

Korzystając z okazji, postanowiliśmy porozmawiać z Jadzią, bo pod takim pseudonimem znana jest w środowisku jeździeckim Anna Żuchowska.

- Dlaczego na Anię mówią Jadzia?

Anna Żuchowska: Ten pseudonim towarzyszy mi już od dwunastu lat. W ośrodku jeździeckim w Nowym Dworze pod Bydgoszczą, skąd pochodzę, trenowałam pod okiem pani o imieniu Jadwiga. Tak na marginesie, jest prawdopodobnie najstarszą instruktorką jeździectwa w Polsce. Ma w tej chwili ponad osiemdziesiąt lat i ciągle jeździ konno. Pani Jadwiga zawsze trzymała rygor, często głośno zwracała uwagę swoim podopiecznym, ponieważ w czasie treningu najważniejsze jest bezpieczeństwo. Ja także pokrzykiwałam na kolegów, by utrzymać porządek. Porównując mnie z trenerką, ktoś nazwał mnie Jadzią, ktoś powtórzył i tak zostało.

- Kiedy zaczęła się pani przygoda z powożeniem?

Anna Żuchowska: Moja przygoda z powożeniem trwa już kilka lat. Początkowo traktowałam to jak zabawę. Podobało mi się to zajęcie. Nie byłam jednak związana z żadną stadniną ani klubem. Jeździłam z siostrą Bartka Kwiatka. Przychodziłam do stadniny, pakowałyśmy się i jechałyśmy na zawody. Czysta zabawa. Ale któregoś razu zadzwonił Bartek. Powiedział, że w Książu jest etat dla luzaka i zaproponował bym przyjechała. Zgodziłam się. Po roku wspólnych treningów okazało się, że dobrze nam idzie i robimy postępy. Teraz jest jeszcze lepiej.

- Czym zajmuje się luzak?

Anna Żuchowska: Luzak jest częścią drużyny. Do luzaka należy opieka nad koniem, czyli karmienie, czyszczenie, dbanie o uprząż i przygotowywanie całego zaprzęgu. To jest praca praktycznie przez całą dobę. Zwierzaka trzeba doglądać w stajni, sprawdzać czy nie dzieje się nic złego. Koń najlepiej czuje się w swoim boksie. Kiedy jedziemy w obce miejsce to się denerwuje i może się zachowywać całkiem inaczej niż w domu. Trzeba sprawdzać czy ma wodę czy nie potrzebuje paszy. Czasem trzeba pójść w środku nocy.

- Czy luzakami często zostają dziewczyny?

Anna Żuchowska: Tak, nawet bardzo często. Osoba, która ma dociążać bryczkę i pilnować, żeby się nie przewrócił,a nie musi być dużym, postawnym facetem. Może to być drobna kobieta. Jeżeli wie, co ma robić, to da sobie radę. Jest to ciężka praca, trzeba dźwigać różne rzeczy, przytrzymać konia, by wkręcić hacele (haki, które się wkręca w końce podków, by koń się nie ślizgał). Wszystkiego jednak można się nauczyć.

- Wiemy już sporo o codziennej pracy luzaka. Na czym polega pani rola w czasie jazdy?

Anna Żuchowska: W ujeżdżaniu luzak właściwie nic nie robi. Do powożącego należy jak najlepsze pokazanie konia i jego umiejętności. Luzak siedzi wyprostowany z tyłu i ładnie się uśmiecha. Praca zaczyna się w maratonie. Luzak jest wtedy „balastem”. Musi być szybki, sprytny i bezbłędny. Niektóre odcinki trasy trzeba przejechać w określonym przedziale czasu, tego pilnuje luzak. Chodzi o to, żeby nie szarpać tempa i nie trwonić sił konia, ale przejechać trasę płynnie. Na odcinkach, na których trzeba pokonywać przeszkody, rola luzaka jest największa. Trasy są urozmaicone: zjazdy, podjazdy, wiele zakrętów, przeszkody wodne. Często wystają korzenie, na których się podskakuje. Przy szybkiej jeździe o wywrotkę bardzo łatwo. Trzeba dociążać bryczkę w odpowiednim momencie i z właściwej strony. Kilka lat temu przeżyłam taką wywrotkę. Nikomu się nic nie stało, ale nie chciałabym doświadczyć tego po raz drugi.

- Wykonuje pani ciężką codzienną pracę i odpowiedzialne zadania w czasie zawodów. Jednak gdy przychodzi do odbierania laurów, pozostaje pani w cieniu. Jak pani to odbiera?

Anna Żuchowska: W Polsce na najważniejszych zawodach luzacy są doceniani. Na mistrzostwach kraju stajemy na podium i dostajemy medale. Tak samo było dwa lata temu, gdy mistrzostwa świata były w Polsce. Na ostatnich mistrzostwach we Włoszech, gdzie zdobyliśmy wicemistrzostwo, ani medali ani podium dla luzaków nie było. Tak jest na wszystkich zawodach w Europie Zachodniej. Muszą się tego jeszcze nauczyć. Gdy Bartek w wywiadzie wspomni o mnie, to jest miło i robi się ciepło na sercu. Podobnie, gdy w relacji z zawodów zobaczy się swoje nazwisko. Mam nadzieję, że w końcu zostaniemy docenieni i nie będą nas – luzaków pomijać.

- Życzę złota na październikowych mistrzostwach Polski i na mistrzostwach świata w 2012 roku. Dziękuję za rozmowę.

Czytaj również

Komentarze (4)

Dodaj komentarz

Dodaj komentarz

Zaloguj
0/1600

Czytaj również

Copyright © 2002-2024 Highlander's Group