Wtorek, 23 kwietnia
Imieniny: Jerzego, Wojciecha
Czytających: 4025
Zalogowanych: 2
Niezalogowany
Rejestracja | Zaloguj

REGION, Jaworzyna Śląska: Miasto Dzieci

Niedziela, 16 sierpnia 2009, 10:07
Aktualizacja: 11:04
Autor: Mirosław Jarosz
REGION, Jaworzyna Śląska: Miasto Dzieci
Dawid, lat 10, z pasją przez 2 tygodnie pomagał w warsztacie odnawiać lokomotywę, którą uroczyście pokazano ostatniego dnia
Fot. Mirosław Jarosz
To znakomity pomysł na wakacje. Wychowanie przez pracę w formie zabawy zawsze przynosiło znakomite efekty. Dziwne więc, że świetny pomysł jaki przez ostatnie dwa tygodnie (od 3 do 15 sierpnia) udało się zrealizować w Jaworzynie Śląskiej, nie znalazł do tej pory naśladowców.

Pomysłodawczynią i koordynatorką „Miasta Dzieci” jest Grażyna Krumeich, która kilka lat temu podpatrzyła podobną realizację w niemieckim Gorlitz. W Jaworzyńskim Muzeum Przemysłu i Kolejnictwa na Śląsku już po raz drugi znalazła wsparcie przy tym unikalnym projekcie. Muzeum dało się już wielokrotnie poznać z realizacji niekonwencjonalnych przedsięwzięć, nie tylko na rzecz dzieci.

Muzeum jest pełne rozmaitych zakamarków i wagonów, które znakomicie nadawały się do stworzenia „Miasta Dzieci”. Każdego dnia zjawia się ich tu ponad setka, czasami nawet 180. Impreza ta nie mogłaby odbyć się bez wolontariuszy. Udało się zaangażować do pomocy ok. 40 osób. Wielu z nich pochodzi z różnych miejsc Polski, więc przez 2 tygodnie trwania projektu mieszkali w wagonie sypialnym, jaki jest w zasobach muzealnych.

O godz. 10.00 te dzieci, które nie mają jeszcze dowodu osobistego przychodzą do biura meldunkowego. Tam otrzymują dowód osobisty, w którym obok informacji o dziecku i jego miejscu zamieszkania jest miejsce na informacje o „zatrudnieniu”. Z dowodem i kartą pracy idą do „Biura pośrednictwa pracy”, które kieruje ich już do konkretnych zajęć. Pierwsza zmiana trwa ok. 2 godzin. Po niej jest przerwa na obiad i wypoczynek. Następnie czas na drugą zmianę w innym miejscu niż przed południem. Jest ona krótsza, bo każdego dnia na wszystkie dzieci czekają dodatkowe atrakcje: konkursy, karaoke, wybory miss, aukcje, zebrania obywatelskie i inne.

- Nawiązaliśmy kontakty ze świetlicami środowiskowymi w całej gminie, z których dowozimy do nas dzieci autobusem – wyjaśnia Katarzyna Szczerbińska, kierownik Muzeum, bez zaangażowania której nie doszłoby do realizacji tego projektu. – Część dzieci przychodzi do nas z miasta, a niektórych dowożą rodzice. W odróżnieniu od niemieckiego projektu, ten w Jaworzynie Śląskiej jest dla uczestników zupełnie bezpłatny, bez dzielenia na dzieci z biednych i bogatych domów. W tym mieście wszyscy są sobie równi.

- Ideą pomysłu było to, aby dzieci poznały na czym polega życie w mieście, praca wielu osób, które tworzą społeczność i jakie tworzą wzajemne relacje – mówi Grażyna Krumeich. Już na początku w demokratycznych wyborach dzieci w wybrały własnego burmistrza. Są zebrania obywatelskie, gdzie dzieci zabierają głos i udoskonalają swoje miasto. – Mówią, co im się podoba, co by chciały jeszcze – dodaje pani Grażyna. – To bardzo ciekawe doświadczenie, bo dzieci są bardzo szczere. Wielu naszych polityków mogłoby uczyć się od tych dzieci.

Miasto dzieci w ciekawy sposób odzwierciedla rzeczywistość. Jedni gonią za pieniądzem, inni wola rozwijać własne talenty. Bo w „Mieście Dzieci” również można się dorobić. – Widać, że jest część dzieci, które gonią za pieniądzem – opowiada koordynatorka. – I tak np. jest wielu chętnych do wydawałoby się mało wdzięcznej pracy w Miejskim Przedsiębiorstwie Oczyszczania, bo w ciągu jednej zmiany, wraz z premią można tam zarobić 2 lokomotywy.

Lokomotywy to tutejszy środek płatniczy. Trudno dokładnie powiedzieć ile jest warta 1 lokomotywa, ale raczej sporo, bo można za nią kupić prawdziwe rzeczy, np. bluzkę czy sandały w miejscowym sklepie. Lokomotywa dzieli się na 100 wagonów. Za 10 wagonów można kupić coś do picia w dziecięcej kawiarni, a za 20 pyszna sałatkę, którą dzieci przygotowywały w restauracji. – Jest też duża grupa dzieci, którym wcale nie zależy na pieniądzach – dodaje pani Grażyna. – Wolą pokazywać swoją kreatywność i całymi godzinami pracować np. w gipsarni tworząc rozmaite figurki albo malować obrazki.

Wszystko, co znajduje się w mieście, udało się stworzyć dzięki dobrym ludziom. To oni przekazali tu większość rzeczy lub osobiście zaangażowali się w to przedsięwzięcie. Jak choćby miejscowy piekarz, który nie tylko wypożyczył piec, ale pomagał niemal codziennie przygotowywać dzieciom świeże pieczywo. Takich przykładów jest więcej. – Zaczynaliśmy w ubiegłym roku bardzo skromnie – mówi Katarzyna Szczerbińska. – Wtedy niemal wszystko powstało dzięki środkom Muzeum Kolejnictwa. W tym roku udało się pozyskać już trochę sponsorów. Włączyła się w to miejscowa społeczność. Ten projekt okazuje się nieść wiele pożytku nie tylko dzieciom, ale właśnie całej lokalnej społeczności, przedsiębiorcom, rzemieślnikom, którzy zaczynają się angażować w to co się tu dzieje.

W tym roku przygotowano aż 30 propozycji pracy w przeróżnych zawodach. W mieście znalazły się zatem m.in. szpital i apteka, salon piękności i fryzjer, redakcja lokalnej gazetki, MPO, straż miejska, straż pożarna, gipsownia, kwiaciarnia, restauracja, kawiarnia, piekarnia, kino, zwierzyniec, bank.

– Już w ubiegłym roku, po zakończeniu pierwszej edycji „Miasta Dzieci” przychodziły do nas mamy dzieci, które tu się bawiły, mówiąc z satysfakcją, że ich dzieci zmieniły się na lepsze – mówi pani Katarzyna. – Rozumieją już np. wartość pieniądza. Zaczynają bardziej zastanawiać się jak wydać swoje kieszonkowe, a przy kasie nie upierają się, że muszą coś mieć, kiedy rodzice mówią, że nie mają na to pieniędzy.

– Na pewno jest to znakomita metoda wychowawcza. Wychowanie przez pracę zawsze przynosiło znakomite efekty – wyjaśnia pani Grażyna. – Było kilku chłopców, którzy już na początku zaczęli sprawiać duże trudności. Przeklinali, źle się zachowywali dezorganizując naszą pracę. Dawali o sobie z daleka znać. Każdy z nich dostał ostatnią szansę. Dwóch musieliśmy wyrzucić z miasta, ale cała reszta, która została, dała się poznać z jak najlepszej strony. Zrozumiałam, że te dzieci potrzebują zadań z których mogą się wywiązać i nagród. Nie chodzi nawet o te nasze pieniądze, bo oni się cieszą, kiedy mówimy „dziękuję ci bardzo, wspaniale to zrobiłeś”. Bardzo miło jest obserwować jak te dzieci szybko nabierają dobrych nawyków, choćby to, że nie przeklinają.

Ważne jest również to, że przez dwa tygodnie dzieci miały wypełniony cały dzień. Tym bardziej, że Jaworzyna nie jest miejscem, w którym wiele się dzieje podczas wakacji. Cała gmina nie należy do najbogatszych, to z kolei niesie wiele dysfunkcji społecznych. Dzięki temu projektowi dzieci mają szansę znakomicie się pobawić, a przy okazji czegoś nauczyć. W wielu przypadkach ważne jest, że po prostu mogą również coś zjeść. Bo widać, że niektóre z nich są niedożywione, a tu mają ciepły posiłek. Znakomicie spisały się restauracje z całego powiatu, które całkiem bezinteresownie pomogły przygotować obiady dla dzieci.

W związku z tym, że dzieci dość dobrze zarabiają w swoim mieście, a miejsc, gdzie można wydać pieniądze nie jest zbyt wiele, co kilka dni organizowane były aukcje przedmiotów, które dzieci same wcześniej zrobiły lub zostały podarowane przez przychylne osoby. Oprócz tego, co dzieje się w mieście każdego dnia, są dodatkowe atrakcje. Do dzieci przychodzą przedstawiciele różnych zawodów i profesji. Byli m.in.: ksiądz, policjant, pszczelarska, krótkofalowiec, tancerze i aktorzy teatralni. Delegacja dzieci wraz ze swoim burmistrzem odwiedziła również burmistrza Jaworzyny Śląskiej Grzegorza Grzegorzewicza. Burmistrz opowiadał im o swojej pracy i odpowiadał na wiele dziecięcych pytań.

Na zorganizowanie dzieciom dobrej zabawy wcale nie potrzeba jakiś ogromnych środków. Wystarczy kilka osób z dobrym pomysłem i chęciami do działania, kilku przedsiębiorców otwartych na pomoc, przychylność ze strony samorządu i podobne Miasto może powstać w każdej gminie. I tak pewnie było by najlepiej. Bo z rozmów z dziećmi wynika, że są bardzo zadowolone.

Czytaj również

Dodaj komentarz

Zaloguj
0/1600

Czytaj również

Copyright © 2002-2024 Highlander's Group