W piaskownicy wszystko jest możliwe. Można budować zamki i kopać tunele. Można też – zupełnie jak tzw. „dorośli" – walczyć o łopatkę, sypać piachem w oczy i donosić w sprawach słusznych... lub fałszywie oskarżać kolegów. Piaskownica to nie tylko miejsce zabawy – to symulacja społeczeństwa w mikroskali.
Dzieci uczą się w niej reguł, ale też ich łamania, a więc i konsekwencji tych czynów. Poznają smak władzy, przyjemność dzielenia się i złość, gdy ktoś niszczy misternie zbudowaną piaskową wieżę. I choć dorośli dawno z piaskownicy wyszli, ich zachowania często sprawiają wrażenie, że wciąż tkwią w tej dziecięcej przestrzeni zabaw...
W naszej lokalnej piaskownicy – tej miejskiej, społecznej – nie brakuje takich, którzy przychodzą tylko po to, żeby zabrać wiaderko, rozdeptać cudze zamki i uciec. Ale są też ci, którzy budują wspólnie, inspirują dobrymi pomysłami.
Jedni niszczą, drudzy natomiast zasypują dziury po kłótniach, przynoszą nowe zabawki, proponują nowe gry.
Bo może piaskownica nigdy się nie kończy. Zmienia się tylko 'piasek' i 'zabawki'.
Zapraszam do przeczytania mojego kolejnego felietonu pt. „Piaskownica". Jest to obserwacja bazująca na prawdziwych wydarzeniach i moich spostrzeżeniach z ostatnich tygodni.
1. Królowa ławeczek
Obrzeża osiedlowej piaskownicy. Ławeczki, przy których stoją rodzice dzieci bawiących się na placu zabaw. Jedna z mam zdecydowanie bryluje w towarzystwie. Nieładnie oceniać po wyglądzie, bo przecież wiadomo, że nie szata zdobi człowieka, ale ta pani zdecydowanie wyglądała na majętną – ubrana w wysokiej klasy odzież, starannie wystylizowana. Bardzo nie wypada szufladkować, ale na potrzeby tego felietonu wręcz trzeba to uczynić. Pani wywodzi się typowo z lokalnej, tak zwanej „elity". Można by ją w ciemno posądzić o znajomość z co najmniej połową śmietanki miasta i wszystkimi uprzywilejowanymi lokalnymi firmami.
Pani głośno obnosiła się ze swoimi sądami na każdy możliwy temat, bezdyskusyjnie będąc liderką towarzystwa lokalnych mam.
Stety–niestety, głośno i na pokaz wyrażała swoje poglądy polityczne w stylu tzw. „8 gwiazdek"... Gardziła innymi ludźmi i ich światopoglądem – nie wstydząc się ostentacyjnych osądów. Rzucała oskarżeniami i przekleństwami z takim rozmachem, jak Magda Gessler talerzami w swoim słynnym programie TVN – głośno, teatralnie, demonstracyjnie, ku uciesze własnej publiczności. Ponad to wszystko – ostentacyjnie paliła chyba najdroższego e-papierosa w całej okolicy, puszczając ogromną chmurę pachnących nikotynowych oparów w stronę bawiących się obok dzieci.
Ironicznie podsumowując...no wypisz, wymaluj – wałbrzyska celebrytka.
2. Piasek w ustach
W tym samym czasie dzieci bawiły się na terenie piaskownicy – a właściwie całego placu zabaw, który miał formę dużej piaskownicy z instalacjami: zjeżdżalnią, huśtawkami, karuzelą. Cały teren był wypełniony piaskiem – tytułowa piaskownica.
Kluczowa scena: dwóch chłopców. Jeden mniejszy – około siedmioletni. Drugi – zdecydowanie większy, dwa razy cięższy i wyższy, na oko czternastolatek.
Młodszy sprowokował starszego do agresji – zapewne w ramach niewinnej zabawy. Starszy jednak w mgnieniu oka powalił go na ziemię, przycisnął kolanami jego głowę i szyję do piasku i zaczął wciskać mu piasek do ust.
Zareagowałem natychmiastowo – bez chwili zwłoki. Przerwałem to, co ten starszy (napastnik) nazywał „zabawą"...
Dzieci – jakby przestraszone – łącznie z napastnikiem – rozpierzchły się. Nikt z pozostałych rodziców nie zareagował w jakikolwiek sposób.
Gdy starszy chłopiec odchodził, przestraszony moją reakcją, zdążyłem mu powiedzieć, że jeśli jeszcze raz zobaczę tego typu zachowanie, zaprowadzę go do rodziców – dla wyjaśnienia jego zachowania.
3. Słowa jak kamienie
Po pewnym czasie wszyscy rodzice – jakby rozpłynęli się w powietrzu. I wtedy zaczęło się klasyczne „hulaj dusza, piekła nie ma".
Wcześniej wspomniany starszy chłopak rozpoczął popisy swojego 'wyszukanego' słownictwa, którym najwyraźniej chciał zaimponować rówieśnikom i zastraszyć młodszych.
Co chwilę leciały „kwiatki" typu:
– „Spier*alaj"
– „Wypier*alaj"
– „Jesteś, k*rwa, słaby"
Kiedy akurat nie przeklinał, skupiał się też na innych formach agresji – przede wszystkim na upokarzaniu swoich rówieśników. Wytykał im, że mają mniej oryginalne ubrania, twierdził, że on jest „lepiej ubrany", a oni są biedni, bo – cytuję – „mają podróbki butów".
Słuchając tego wszystkiego z boku, postanowiłem ponownie interweniować. Bardzo nie lubię, gdy moje dzieci są narażone na tego typu patologiczne sytuacje. Zapytałem więc owego chłopca oraz jego kolegów: czy imponuje im język, którego używa ich kolega?
Czy wiesz Drogi czytelniku jaka automatyczna, błyskawiczna – w pewnym sensie błyskotliwa – odpowiedź padła z ust tego agresywnego chłopca w moją stronę?
Cytuję:
„Niech się pan nie interesuje, bo pan kociej mordki dostanie."
(Co – jeśli dobrze się orientuję – w więzienno-miejskim slangu oznacza sugestię, że mogę dostać w twarz za takie pytania.)
Koledzy tego chłopca – wyraźnie lekko przestraszeni przebiegiem sytuacji – w próbie wytłumaczenia odrzekli do mnie, że – cytuję : „on tak może robić, bo rodzice mu na to pozwalają".
Przy dalszej rozmowie z chłopcami, wyszło też na jaw, że ten wcześniej zaatakowany młodszy chłopiec... to młodszy brat agresora.
Malo tego, okazało się, że wspomniana wyzejb liderka z ławeczki to matka obu tych chłopców. Tak, tej dwójki – młodszego i starszego.
4. Loża szyderców
Ci chłopcy – agresywni, złośliwi, wulgarni – to często ci sami, których pamiętamy z ostatnich ławek naszych klas szkolnych.
Siedzieli tam niczym w swojej „loży szyderców" – wyśmiewali wszystkich, na wszystkim „się znali", zawsze gotowi do kąśliwego komentarza wobec koleżanek, kolegów, a nawet nauczycieli.
Ale gdy przychodził moment sprawdzianu, bez ściągi albo pracy ukradzionej koledze – ani rusz.
Źle się dzieje, gdy takie osoby w dorosłym życiu pełnią role publiczne i realnie odpowiadają za losy innych. Niestety, tak też się dzieje w wielu ważnych sferach naszego życia.
Wszystkie moje obserwacje dotyczące negatywnych przypadków – takich jak te opisane powyżej – mają jeden wspólny mianownik: brak zasad w procesie wychowania. Brak wiary, etyki, dekalogu. Tak po prostu. Słynne „Róbta, co chceta" w praktyce.
Jeśli ktoś dorasta bez duchowych i etycznych fundamentów, bardzo często tworzy się z czasem osobowość, która – wraz z wiekiem i skalą doświadczanych problemów – jest niejako skazana na uzupełnianie swoich braków mentalno-duchowych wszelkiego rodzaju substytutami.
Niewłaściwie uformowani ludzie , ratują swoje chore u podstaw umysły różnego rodzaju używkami i "poprawiaczami" nastroju, które z czasem przeradzają się w uzależnienia, a w końcu prowadzą wprost na złą drogę – drogę upadku i destrukcji.
Co gorsza – na swojej życiowej drodze takie osoby bardzo często zabierają ze sobą innych. Niewinne ofiary swojego postępowania... uzależnień czy innych destrukcyjnych nawyków jak choćby sporty ekstremalne...
W ten sposób narasta fala patologii i życiowego wykolejenia, która z pojedynczych przypadków rozrasta się z czasem do skali trapiącej całe dzielnice czy miasta.
5. Ryba psuje się od głowy
W nawiązaniu do bardzo smutnych wydarzeń z ostatnich tygodni – czyli dwóch przypadków samobójstw wśród nastolatków z Wałbrzycha – Pani Wojewoda Dolnośląska ogłosiła pokazowy, wojewódzki program walki z tzw. „hejtem".
Jako mieszkaniec tego miasta, z którego wywodzi się Pani Wojewoda, mam ogromny apel: proces naprawczy zacznijmy od elit. Bo – jak mówi stare powiedzenie – ryba psuje się od głowy.
Środowisko polityczne Pani Wojewody – które znam z własnych bezpośrednich obserwacji – z łatwością posługuje się w przestrzeni publicznej przekleństwami, wyzwiskami i fałszywymi oskarżeniami, torując sobie w politycznej piaskownicy ścieżkę do poparcia wśród własnych fanów.
Szczególny nasilenie produkcji "hejtu" możemy dziś obserwować w licznych plotkach i oskarżeniach w tzw. brudnej kampanii prezydenckiej, która dziś trwa w Polsce.
Fala fałszywych oskarżeń , pomówień obliczonych na zniszczenie wizerunku konkurencyjnego kandydata jest zatrważającą i dawno przekroczyła wszelkie granice przyzwoitości nie mówiąc już o "Fair Play".
Znane z ostatnich lat hasło złożone z " 8 gwiazdek " , które w części społeczeństwa stało się normą codziennego języka - znaczy wprost: „jeb*ć PiS".
Dziś - obserwujemy liczne , bardziej agresywne formy ataków , intryg i hejtu obliczonego na zysk polityczny prowokatorów liczących na poklask ze strony tych którzy bezrefleksyjnie powielają te patologiczne zachowania i wypowiedzi.
6. Podsumowanie
Podsumuję ten felieton retorycznym pytaniem:
Jeśli tego typu wulgarne zachowania czy słowna agresja od wielu lat płyną do dzieci jako przykład z „góry" – z ust licznych i głośnych tzw. 'elit' – to czego oczekujemy po dzieciach, które w swojej prawdziwej piaskownicy po prostu... naśladują dorosłych?
Dorosłych, stanowiących dla młodzieży wzór do naśladowania czyli polityków, nauczycieli, duchownych, celebrytów, 'influenserów', lekarzy, prawników, sportowców, pani z osiedlowego sklepu czy w reszcie ...swoich rodziców.
O tym jakie wzorce przyjmujemy za dobre i warte naśladowania , do kogo się upodabniamy....są nasze codzienne wybory. Nie tylko te prezydenckie , które dziś trwają, ale przede wszystkim te czynione (świadomie bądź nie) na co dzień , trwające każdego dnia i przez całe życie.
Życzę Wszystkim dobrych wyborów.
Piotr Kolesiński vel Miodek/