W samym sercu Parku Południowego we Wrocławiu znajduje się niewielkie wzniesienie, oficjalnie nazwane Wzgórzem Georga Bendera. Choć dla wielu mieszkańców jest to po prostu malownicze miejsce na spacer, sama nazwa wzbudza coraz więcej kontrowersji.
Pojawia się pytanie: czy rzeczywiście powinniśmy upamiętniać postać, która była symbolem pruskiej polityki germanizacyjnej i niechęci wobec Polaków?
Nadburmistrz bez sympatii dla Polaków
Georg Bender sprawował urząd nadburmistrza niemieckiego Breslau (Wrocławia) w latach 1891–1912. Jego rządy przypadły na okres intensywnej germanizacji Śląska, a Bender był lojalnym wykonawcą tej polityki. Choć zasłynął jako sprawny administrator i modernizator miasta, to nie można pominąć faktu, że działał w duchu prusko-niemieckiego nacjonalizmu, systemowo marginalizując obecność i tożsamość polską w przestrzeni miejskiej.
Polacy – ze względu na okres zaborów Polski – nie mieli wówczas realnego dostępu do administracji, edukacji ani oficjalnych ośrodków kultury. Bender, delikatnie mówiąc, nie darzył sympatią Polaków, a jego działania – choć skuteczne urbanistycznie – wpisywały się w szerszy program wypierania polskości z życia publicznego miasta Breslau.
Kontrowersje dziś
Choć nazwa „Wzgórze Bendera" funkcjonowała nieoficjalnie już od końca XX wieku, to oficjalne nadanie tej nazwy nastąpiło dopiero po 2010 roku. Inicjatorem działań był radny Sebastian Lorenc, związany z Platformą Obywatelską i działający w ramach Klubu Radnych Koalicji Obywatelskiej we Wrocławiu.
W sierpniu 2013 roku radny złożył formalną interpelację w tej sprawie, wskazując na potrzebę upamiętnienia dawnej, historycznej nazwy oraz osoby Bendera jako postaci ważnej dla rozwoju miasta. Choć intencją mogło być uznanie zasług urbanistycznych, pominięto kontekst ideologiczny i narodowy, który dziś – w polskim Wrocławiu – nie może zostać zignorowany.
Pytanie otwarte
Czy miasto o tak burzliwej historii jak Wrocław powinno wciąż honorować postać, która prowadziła politykę wrogą wobec Polaków? Czy nie powinniśmy raczej szukać bohaterów, którzy łączyli, a nie dzielili? Przestrzeń publiczna to nie tylko kwestia wybiórczo traktowanej historii – to znak tego, kogo uważamy dziś za autorytet i symbol oraz kogo uwiecznimy w pamięci dla przyszłych pokoleń.
Warto dziś na nowo przemyśleć, czy Wzgórze Bendera rzeczywiście powinno nosić właśnie tę nazwę.
Post Scriptum:
Za Wikipedią:
> „Od 2013 roku we Wrocławiu działa Towarzystwo Benderowskie, które swoją nazwą chce upamiętnić Georga Bendera."
Obserwując i słuchając w ostatnich latach licznych tzw. „pomyłek" w przekazach medialnych – np. w rodzaju „polskie obozy zagłady" – oraz dostrzegając skalę promocji „niemieckości" i dokonań niemieckiej „arystokracji" w wielu obszarach Dolnego Śląska, można odnieść wrażenie, że aktualnie mamy do czynienia z dobrze skoordynowanym procesem.
Nieformalna grupa, złożona z mniej lub bardziej wpływowych osób, prowadzi działania „miękkiej re-edukacji", przywracające sympatię wobec dawnych niemieckich postaci – często bez refleksji nad ich rzeczywistą postawą wobec Polaków.
Tę grupę, z przymrużeniem oka, nazywam dziś:
TKKN – Towarzystwo Krzewienia Kultury Niemieckiej.
Do napisania tego felietonu i podzielenia się powyższymi obserwacjami zachęcił mnie szereg bieżących zdarzeń i obserwacji takich jak:
– artykuły prasowe na temat koncepcji przywracania niemieckich „symboli" na moście Grunwaldzkim,
– zmiany wystroju auli głównej Uniwersytetu Wrocławskiego polegające na.in
na usunięciu Orła Białego na rzecz portretu ...pruskiego monarchy Fryderyka II ( sic !)
– coraz częstsze inicjatywy ( np. w Wałbrzychu) polegające na pielęgnowaniu i odsłanianiu tzw. po-niemieckich nazw kamienic, które są w wielu przypadkach „ukryte" pod nowym...polskim tynkiem.
Pozdrawiam czytelników,
Piotr Kolesiński vel Miodek