„Jeśli chcesz osiągnąć coś, czego nigdy wcześniej nie osiągnąłeś, musisz być gotowy zrobić coś, czego nigdy wcześniej nie robiłeś”. Sentencja, którą przytacza trener reprezentacji Polski kobiet w curlingu Brian Grey, odnosi się co prawda do jego metod szkoleniowych, ale też dobrze opisuje to, czego muszą dokonać Biało-Czerwoni w mistrzostwach Europy, żeby wrócić z nich z tarczą. By mówić o sukcesie, Polacy muszą być – pod każdym względem – gotowi osiągnąć to, czego nigdy wcześniej nie udało się wywalczyć.
W sobotę 22 listopada nasze reprezentacyjne teamy kobiet i mężczyzn przystąpią do rywalizacji w turniejach, rozgrywanych na lodowiskach w Finlandii. Panowie, dowodzeni przez skipa Konrada Stycha, w miejscowości Lohja grać będą z najlepszymi zespołami Starego Kontynentu – z gigantami tego sportu, regularnie występującymi nie tylko w Dywizji A mistrzostw Europy, ale też w mistrzostwach świata i igrzyskach olimpijskich. Panie, pod wodzą Anety Lipińskiej, w Lahti
powalczą w Dywizji B o awans do europejskiej elity.
Dwanaście miesięcy temu Wałbrzyski Klub Curlingowy Team Stych w szwedzkim Östersund cieszył się ze srebrnych medali ME Dywizji B, dających przepustkę do tegorocznej rywalizacji z najlepszymi. Dla naszej męskiej kadry będzie to drugi występ na najwyższym szczeblu w Europie. W 2018 roku w Tallinie „debiutancka” drużyna skipa Bartosza Dzikowskiego wygrała tylko jeden z 9 meczów i Polska na siedem lat rozstała się z elitą. Nietrudno się zatem domyślić, co jest
podstawowym celem reprezentacji w tym roku. „Osiągnąć coś, czego nigdy wcześniej nie osiągnąłeś” oznacza w tym przypadku „utrzymać się w Dywizji A”, czyli zająć co najmniej 8. miejsce w gronie 10 zespołów. To oczywiście cel minimum, bo drużyna występująca w składzie: Stych, Krzysztof Domin, Marcin Ciemiński, Bartosz Łobaza i Maksym Grzelka (rezerwowy), trenowana przez czeskiego szkoleniowca Jakuba Bareša, ma apetyt na coś więcej. – Celem w tym debiutanckim dla nas występie w grupie A jest miejsce w pierwszej ósemce, które gwarantuje utrzymanie w Dywizji A i oraz daje awans na mistrzostwa świata, które odbędą się w kwietniu w USA – mówi Krzysztof Domin, grający w zespole na pozycji „trzeciego”.
– Zakładam, że naszymi bezpośrednimi przeciwnikami w walce o utrzymanie będą przede wszystkim Duńczycy i Austriacy, może także Czesi. Mamy trzy, cztery mecze, które bardzo chcemy wygrać i do których najmocniej się przygotowujemy. Bo jeśli chodzi o starcia z czołówką: Szkocją, Szwecją, Szwajcarią, wiadomo – czekają nas trudne spotkania. Będziemy przygotowani do nich, wiemy, jak oni grają. Zrobimy wszystko, żeby grać jak równy z równym z nimi. W każdych mistrzostwach są niespodzianki, liczymy, że my też sprawimy taką w niejednym meczu – dodaje vice-skip.
Co dla zawodników Wałbrzyskiego Klubu Curlingowego oznacza „zrobić coś, czego nigdy wcześniej nie robiłeś”? Na przykład postarać się o wygraną z drużynami, składającymi się z zawodników światowej sławy, bardziej doświadczonych,
utytułowanych, wręcz legendarnych. Wystarczy przytoczyć kilka nazwisk skipów i ich osiągnięcia.
Szwed Niklas Edin – mistrz, wicemistrz i brązowy medalista olimpijski, 6-krotny mistrz świata i 6-krotny Europy.
Szkot Bruce Mouat – wicemistrz igrzysk, mistrz świata i Europy.
Włoch Joel Retornaz – w dorobku brąz MŚ i dwukrotnie brąz ME.
Pięć medali MŚ i ME wywalczył Yannick Schwaller ze Szwajcarii, Niemiec Marc Muskatewitz „tylko” jeden – za to złoty w czempionacie Starego Kontynentu przed rokiem.
– Jedziemy na mistrzostwa Europy z bardzo dobrym nastawieniem i myślę, że bardzo dobrze przygotowani – zapewnia Krzysztof Domin. – Ten sezon zaczęliśmy wcześnie, bo już na początku sierpnia, i na razie przygotowania, które ustaliliśmy z naszym trenerem Jakubem Barešem, idą zgodnie z planem. Do tego bardzo dobry wynik w prekwalifikacjach olimpijskich dodał nam bardzo mocno wiatru w żagle. Po tym turnieju mieliśmy jeszcze ponad miesiąc na przygotowania i przygotowania poszły bardzo dobrze. Dużo trenowaliśmy w Łodzi, potem pojechaliśmy na dwa turnieje World Curling Tour. Do Bazylei, gdzie zajęliśmy miejsce w środku stawki, grając z topowymi drużynami europejskimi, i tydzień później na turniej WCT do Pragi, gdzie zajęliśmy trzecie miejsce. Co dodatkowo nas bardzo cieszy, to fakt, że w Bazylei graliśmy z Austrią, która będzie naszym przeciwnikiem w mistrzostwach Europy i z którą wygraliśmy, a w Pradze w rundzie grupowej pokonaliśmy Czechów, z którymi też zagramy w Finlandii. – Teraz w weekend w Łodzi mieliśmy ostatni camp przed mistrzostwami, no i naprawdę czujemy się bardzo dobrze, mocni. Jedziemy do Lohji z dużymi nadziejami, jedziemy cieszyć się curlingiem, bo jest to spełnianie naszych marzeń, wydarzenie, na które pracowaliśmy przez kilkanaście lat, żeby być wśród najlepszych i grać z nimi – dodaje Domin.
Debiutantom z Polski na pewno nie będzie łatwo o zwycięstwa w Finlandii. Zwłaszcza że przeciwnicy biją Biało-Czerwonych na głowę nie tylko doświadczeniem, ale też możliwościami organizacyjno-sportowymi (występy w mocnych turniejach), treningowymi (w Polsce jest jedna profesjonalna hala curlingowa) i finansowymi.
Utrzymanie w europejskiej elicie będzie sukcesem, jednak zawody w Lohji mają ogromne znaczenie także z innego powodu. Są elementem przygotowań męskiej reprezentacji do następnego wielkiego turnieju – decydującego o awansie do
Zimowych Igrzysk Olimpijskich Mediolan-Cortina (6-22 lutego 2026). Przed miesiącem w Aberdeen ekipa Konrada Stycha zajęła 2. miejsce w turnieju prekwalifikacyjnym i w grudniu uda się do kanadyjskiego miasta Kelowna, by tam spróbować dokonać wielkiego wyczynu – wywalczyć pierwszy raz w historii prawo gry na olimpijskiej arenie curlingowej. Zawody odbędą się w dniach 5–11 grudnia, a Polacy będą w nich rywalizować z: Koreą Południową, Filipinami, Japonią, USA,
Holandią, Chinami i Nową Zelandią. Awansują dwa najlepsze teamy. Doświadczenie z trudnej rywalizacji w Lohji, z najlepszymi drużynami Europy, będzie niezwykle istotne w batalii o igrzyska i może pomóc wywalczyć awans.
Nasze panie nie mają już szans na olimpijski występ w Mediolanie-Cortinie, niemniej jednak i one zamierzają w Lahti „osiągnąć coś, czego nigdy wcześniej nie osiągnęły”. Ta młoda drużyna z warszawskiego Media Curling Club w ostatnich
dwóch latach zdobywała brązowe medale w mistrzostwach Europy Dywizji B, co było dość… gorzkim osiągnięciem, bo 3. miejsce nie daje awansu na najwyższy szczebel ME. Aneta Lipińska (skip), Magdalena Kołodziej, Ewa Nogły, Marta Leszczyńska i rezerwowa Julia Dyderska chciałyby w końcu zająć przynajmniej 2. lokatę, dającą Polsce prawo rywalizacji w 2026 roku z najlepszymi zespołami Starego Kontynentu. Byłby to pierwszy taki awans w dziejach kobiecego curlingu w naszym kraju.
Terminarz reprezentacji Polski mężczyzn w ME grupy A w Lohji:
sobota 22 listopada, godz. 13:30 czasu polskiego - Dania (skip Jacob Schmidt)
niedziela 23 listopada, godz. 8:00 - Norwegia (Magnus Ramsfjell)
niedziela 23 listopada, godz. 18:00 - Szwajcaria (Yannick Schwaller)
poniedziałek 24 listopada, godz. 11:00 - Austria (Mathias Genner)
poniedziałek 24 listopada, godz. 19:00 - Włochy (Joel Retornaz)
wtorek 25 listopada, godz. 13:00 - Szwecja (Niklas Edin)
środa 26 listopada, godz. 8:00 - Szkocja (Bruce Mouat)
środa 26 listopada, godz. 18:00 - Czechy (Lukaš Klima)
czwartek 27 listopada, godz 13:00 - Niemcy (Marc Muskatewitz)
Półfinały w piątek 28 listopada o godz. 8:00.
Mecze o medale: o 3. miejsce w piątek 28 listopada o godz. 18:00, o 1. miejsce w sobotę 29 listopada o godz. 14:00.
Transmisje telewizyjne w Polsat Sport oraz Eurosport.
Terminarz reprezentacji Polski kobiet w ME grupy B w Lahti:
sobota 22 listopada, godz. 13:00 czasu polskiego - Holandia (skip Lisenka Bomas)
niedziela 23 listopada, godz. 7:00 - Estonia (Kerli Laidsalu)
niedziela 23 listopada, godz. 15:00 - Finlandia (Tiina Julkunen)
poniedziałek 24 listopada, godz. 8:00 - Łotwa (Evelina Barone)
wtorek 25 listopada, godz. 13:00 - Słowacja (Gabriela Kajanova)
środa 26 listopada, godz. 7:00 - Słowenia (Ajda Zavrtanik-Drglin)
środa 26 listopada, godz. 15:00 - Anglia (Lisa Farnell)
czwartek 27 listopada, godz. 8:00 - Austria (Verena Pflügler)
piątek 28 listopada, godz. 12:30 - Węgry (Vera Kalocsai-van Dorp)
W piątek 28 listopada o godz. 17:00 - mecze kwalifikacyjne, w sobotę 29 listopada o godz. 8:00 półfinały, a o godz. 13:30 mecze o medale.












