Piątek, 29 marca
Imieniny: Helmuta, Wiktoryny
Czytających: 4480
Zalogowanych: 1
Niezalogowany
Rejestracja | Zaloguj

REGION: Napalony na węgiel

Niedziela, 28 czerwca 2009, 11:11
Aktualizacja: 13:37
Autor: MW
REGION: Napalony na węgiel
Grzegorz Wałowski
Fot. Archiwum GW
Grzegorz Wałowski – inicjator, współzałożyciel i niekwestionowany lider wałbrzyskiego stowarzyszenia „Biedaszyby”, inżynier skazany wieloma wyrokami za okradanie Skarbu Państwa, autor jednej z metod implementacji nowatorskiej technologii podziemnego zgazowania węgla opisanej w książce jego autorstwa pt. „Wałbrzych: od biedaszybów do…” rozmawiał z dziennikarzem naszego portalu.

MW: Tytuł Twojej książki daje wiele do myślenia: od biedaszybów do bardzo zaawansowanej technologii.

GW: Wywodzę się z biedaszybów. Ich powstanie wymusiła smutna konieczność. Przypomnijmy sobie nieodległe czasy, kiedy to w ciągu paru lat upadło Dolnośląskie Zagłębie Węglowe: zamknięto kopalnie, a co za tym idzie upadł cały przemysł wydobywczy i okołowydobywczy. W krótkim czasie wiele tysięcy ludzi straciło pracę a tym samym środki do życia, ich rodziny stanęły na granicy rozpaczliwej nędzy. Ubogi, wręcz praktycznie nieistniejący w naszym regionie rynek pracy nie był w stanie ich wchłonąć. Stąd desperackie decyzje o wznowieniu wydobycia węgla na własną rękę. Ciągłe naloty straży miejskiej oraz policji, procesy sądowe, nękanie przez władzę nasunęły konieczność powstania w 2004 roku podmiotu prawnego w postaci Stowarzyszenia „BIEDASZYBY”. Jego podstawowym celem jest walka z bezrobociem – utworzenie na terenach pokopalnianych aktywnej strefy przedsiębiorczości, udzielanie pomocy społecznej - występowanie w obronie kopiących węgiel.

MW: Wydobycie węgla wymaga koncesji, a kopaliny są własnością Skarbu Państwa. Nie ulega więc wątpliwości, że łamiecie prawo.

GW: Nikt temu nie zaprzecza. Suche zapisy prawa nie uwzględniają jednak jednostkowych ludzkich tragedii. Nasze postępowanie usprawiedliwiają względny etyczne i moralne. Cóż bowiem jest bardziej naganne: czy postępowanie zdesperowanego kopacza, który ma na utrzymaniu całą rodzinę - polegające na okradaniu sklepów lub mieszkań, czy okradaniu Skarbu Państwa, który sprawia wrażenie jakby sam nie za bardzo dbał o swoją własność? Jest to zresztą „kradzież” okupiona potwornie ciężką i niebezpieczną pracą. Kopiący w biedaszybach to nie jest zgraja nierobów pracujących na wino i papierosy, to zdesperowani ludzie usiłujący zapracować na jako taką wegetację swoich rodzin. Chwała im za umiejętne zorganizowanie „miejsc pracy”. Sam ryłem w biedaszybach, ale dla mnie priorytetem były studia.

MW: Twoje studia również były związane z węglem. Czy można dopatrywać się jakiejś obsesji na punkcie czarnego złota?

GW: Być może. Wbrew strategii rządowej, która od 2007 do 2010 roku wyklucza zagospodarowanie tej kopaliny energetycznej przy wsparciu ze strony państwa, upatruję w dolnośląskim węglu ratunku w nieuchronnie nadchodzącym kryzysie energetycznym. W „dobie XXI wieku” wydobycie na tym terenie węgla metodami tradycyjnymi nie wchodzi w rachubę ze względów ekonomicznych. Węgiel występujący do poziomu 950 metrów na terenie Wałbrzycha jest szacowany w setkach milionów ton, lecz jego pokłady wierzchnie są stromo nachylone, mają małą grubość, i towarzyszą pęknięcia skalne, co praktycznie wyklucza jego wydobycie metodami górniczymi. Technologia procesowania węgla, nad którą wciąż pracuję umożliwia ekonomiczne i bezpieczne uwarunkowania dla środowiska naturalnego. Nie będę ukrywał, że dążę do wykorzystania tego bogactwa, które oprócz pozyskania olbrzymich ilości nośnika energii, wręcz niewyobrażalnie ożywiłoby gospodarczo nasz region. Zwiększenie godnego standardu życiowego mieszkańców, zwłaszcza chłopaków z dziur przy wysokich płacach, ba stworzenie nowoczesnego górnictwa otworowego, przy masowym przetwórstwie węgla na wodór i jego pochodne jest w zasięgu ręki – myślę, że tego dożyję.

MW: Wiem, że już w swojej pracy inżynierskiej opisywałeś metody aplikacji technologii podziemnego zgazowania węgla. Na czym ona polega?

GW:Technologia podziemnego zgazowania węgla kamiennego to najczystsza i najtańsza technologia pozyskiwania energii z węgla. Jest ona ponad dwukrotnie tańsza niż stosowana dzisiaj w koksowniach metoda tradycyjna, ponieważ nie wymaga wydobycia surowca. Polega ona na wykonaniu dwóch odwiertów. Jednym z nich wtłaczany jest czynnik inicjujący zgazowanie (np. para wodna), zaś drugi służy do pozyskania gazowego nośnika energii – syngazu. Jest to mieszanina gazów palnych, wodoru, węglowodorów i tlenku węgla. Gazy te można wykorzystać w elektrowni jako mieszaninę lub poddawać separacji, odzyskując na przykład bardzo drogi wodór. Technologia ta polega na spaleniu w środowisku ubogim w tlen węgla czyli jego zgazowaniu in situ, czyli w miejscu jego zalegania. Niepożądane produkty zgazowania: popioły, żużle i dwutlenek węgla pozostają w kawernach - pustych miejscach zwolnionych przez pokład. Od połowy XX wieku takie zgazowanie węgla dokonywane jest na skalę przemysłową w Stanach Zjednoczonych i w Związku Radzieckim a potem w Rosji. Przypomnijmy, że cały proces odbywa się na głębokości ponad 1000 metrów.

MW: Mimo faktu, że jest to technologia tania, wymaga jednak niebagatelnych nakładów

GW: Udało mi się zainteresować swoim pomysłem kilku poważnych inwestorów oraz przedstawicieli nauki, a nawet zaczęło komunikować się ze mną środowisko polityki. Na razie jednak nie chcę o tym mówić. Obiecuję, że porozmawiamy o tym później, gdy dopnę parę spraw.

MW: Mam przed sobą napisaną przez Ciebie i wydaną własnym sumptem książkę „Wałbrzych: od biedaszybów do… Podziemne zgazowanie węgla kamiennego” Wiem, że jej wydanie zrujnowało twój budżet a nawet znacznie zapożyczyłeś się. Czy warto?

GW: Po pierwsze dziękuję za wyrazy uznania. Po drugie nie lubię być dłużnikiem, nawet w formie finansowej wobec kogokolwiek. Więc małe sprostowanie – studia inżynierskie oraz książkę mojego autorstwa, której wydania podjęło się Wydawnictwo Akcji Katolickiej Archidiecezji Lubelskiej – sfinansowałem właśnie dzięki BIEDASZYBOM, poprzez katorżniczą pracę. Efektem są wyroki, a one mnie nie złamały! Co więcej, książka nie powstała dla książki, ja w ten sposób promuję temat technologii czystego węgla z myślą o przyszłości zagospodarowania biedaszybów.Jeśli pytasz, czy mi się to opłaci, to odpowiedź jest jedna – moralnie już się opłaciło. A książkę można nabyć przez Internet. http://wydawnictwo.wik.xon.pl/index.php?option=com_content&view=article&id=5:walbrzych&catid=6:new&Itemid=4. Oprócz przybliżenia ogółowi innowacyjnej technologii podziemnego procesowania węgla (w tym zgazowania), jej głównym celem jest obudzenie świadomości społeczności lokalnej. Zapomniane przez Boga i ludzi olbrzymie pokłady węgla kamiennego zalegające w okolicach Wałbrzycha i Nowej Rudy to nasz skarb regionalny, ba jeszcze polski skarb. Czemu więc nie wyciągnąć po niego ręki? Jak dotąd o tym wiedzą jedynie górnicy z biedaszybów, którzy wydobywając ten skarb wchodzą w konflikt z prawem i narażają się na prześladowania ze strony organów ścigania. Pisząc tę książkę chciałem pokazać, że istnieje przyjazny dla środowiska sposób pozyskiwania energii z dolnośląskich pokładów węgla kamiennego.

Jak dotąd wałbrzyskie biedaszyby były kojarzone zbyt negatywnie – uważam osobiście że stać nas na więcej niż sobie myślimy – stworzyłem alternatywę dla przyszłości biedaszybybów. Gardzę bezczynnością i oczekiwaniem na to, że „manna spadnie z nieba”. Jestem człowiekiem który bierze sprawę w swoje ręce ... nawet z kilofem w ręku!

MW: Dziękuję za rozmowę.

Czytaj również

Komentarze (5)

Dodaj komentarz

Dodaj komentarz

Zaloguj
0/1600

Czytaj również

Copyright © 2002-2024 Highlander's Group