Sobota, 20 kwietnia
Imieniny: Agnieszki, Czesława
Czytających: 4846
Zalogowanych: 0
Niezalogowany
Rejestracja | Zaloguj

Wałbrzych: Przedsiębiorstwo Poszukiwań Terenowych

Piątek, 23 kwietnia 2010, 13:01
Aktualizacja: 13:03
Autor: Sławomir Pawlik
Wałbrzych: Przedsiębiorstwo Poszukiwań Terenowych
Fot. Krzysztof Żarkowski
Gdy dobiegła końca II wojna światowa ziemie poniemieckie czy jak kto woli odzyskane, stały się terenem niecodziennej eksploracji i eksploatacji. W tych specyficznych czasach cenne było wszystko: narzędzia, maszyny, zgromadzone surowce i półfabrykaty, wyroby hutnicze, samochody, dokumenty, żywność, przedmioty codziennego użytku oraz, co oczywiste, tzw. skarby.

Jako pierwsza dopadła łupów Armia Czerwona, która traktowała zajmowane ziemie jak tereny okupowane, choć miały należeć do sojusznika. Bezkarnie buszowały oddelegowane do tego celu Oddziały Zdobyczy Wojennych wywożąc wszystko, co wpadło im w ręce. W ten sposób zniknęło kompletne wyposażenie wielu fabryk, odcinki linii kolejowych i energetycznych oraz mnóstwo innych rzeczy, których oszacowanie jest już niemożliwe.

Ponadto z „bezpańskich” zasobów korzystali przedstawiciele różnych firm z terenów wyzwolonych wcześniej, którzy chcieli uruchomić fabryki na „swoim” terenie. Wysłannicy Naczelnej Dyrekcji Muzeum i Ochrony Zabytków oraz Ministerstwa Kultury i Sztuki szukający zrabowanego przez Niemców polskiego dorobku kulturowego. Trzecią, niebagatelną, grupą byli szabrownicy, którzy najzwyczajniej hołdowali zasadzie, że pierwszy milion trzeba ukraść. I wreszcie zwykli ludzie, którzy szukali dla siebie miejsca na Ziemiach Odzyskanych i nie mając podstawowych rzeczy starali się je zdobyć.
Opanowanie chaosu i zagospodarowanie tych terenów było dla odradzających się struktur państwowych niezwykle trudne. Nie było polskiej administracji, rozeznania w terenie i strukturze przemysłu, dokumentacji technicznej, fachowców, a wiele obiektów zostało zasypanych, zatopionych albo zaminowanych. Działały też niemieckie grupy dywersyjne. To oczywiście tylko niektóre problemy.

W marcu 1945 roku powołano Grupy Operacyjne Komitetu Ekonomicznego Rady Ministrów i Ministerstwa Przemysłu. Według instrukcji miały one zorganizować polski przemysł i życie gospodarcze na ziemiach poniemieckich. W rzeczywistości chodziło o jak najszybsze stworzenie faktów dokonanych. Każdy dzień opóźnienia w pojawianiu się na tych ziemiach polskich władz powiększał straty. Grupy Operacyjne działały krótko, zaledwie do 15 września 1945 roku. Ówczesny Minister Przemysłu – Hilary Minc, robiąc dobrą minę do złej gry, ocenił ich działalność pozytywnie. Bo co wielkiego mogły zdziałać, gdy praktycznie wszystkie duże zakłady opanowane były przez Oddziały Zdobyczy Wojennych, a zabezpieczanie mniejszych obiektów polegało na zabiciu deskami drzwi i okien i przyklejenie kartki z informacją o przejęciu obiektu przez Ministerstwo Przemysłu. Takie „oznaczenia” tylko inspirowały do działania szabrowników. Gdy w końcu zjawiali się strażnicy, wojsko czy milicja często nie było już czego pilnować.

W miejsce Grup Operacyjnych powołano Fundusz Inwestycyjno – Obrotowy Przemysłu Ziem Odzyskanych, którego zadaniem było finansowanie przemysłu z odzyskiwanego majątku poniemieckiego. Szacowano, że do przejęcia jest miliard złotych, co w tamtym czasie było kwotą olbrzymią. Fundusz wraz z delegaturami Ministerstwa Przemysłu zgromadził, tylko na Dolnym Śląsku, majątek wartości 6 miliardów złotych. Został zlikwidowany w połowie 1948 roku. Ponadto od 1946 roku działał Główny Urząd Likwidacyjny, który miał za zadanie przejęcie majątku opuszczonego i poniemieckiego. W tej samej sprawie działały też instytucje na poziomie województw i poszczególnych miast. Od 1946 roku prowadzono również działalność pod nazwą Akcja Rozbrajania Linii Odry. Okazało się jednak, że te wszystkie działania są niewydolne. Ujawniono też szereg nieprawidłowości przy remanentach zebranego majątku. W takiej sytuacji dojrzewała decyzja o powołaniu Przedsiębiorstwa Poszukiwań Terenowych (PPT).

PPT rozpoczęło działalność 10 sierpnia 1948 roku, ale rozmowy o jego powołaniu toczyły się od lutego. Tyle potrzeba było czasu na pokonanie oporów biurokratycznej machiny kilku ministerstw, wojska i UB. Ważne też było zabezpieczenie prawne interesów skarbu państwa. Istniało bowiem wcześniej przedsiębiorstwo prywatne, którego zadaniem było penetrowanie podziemi i odsprzedawanie państwowym firmom znalezionego majątku. Firma znalazła, ale na powierzchni, trzy kilometry miedzianego kabla, sprzedała go po cenie rynkowej jakiemuś przedsiębiorstwu i rozwiązała się. Dlatego też PPT było przedsięwzięciem w całości państwowym. Do jego zadań należała penetracja Ziem Odzyskanych zarówno partii nad – jak i podziemnych, wyszukiwanie ukrytych remanentów przemysłowych, dokumentów oraz innych przedmiotów zatajonych, zakopanych, zatopionych lub z jakichkolwiek względów nie zgłoszonych jako mienie poniemieckie odpowiednim organom. Teren działania PPT podzielony był na cztery rejony, a Dolny Śląsk stanowił jeden z nich. Siedzibą przedsiębiorstwa był Wrocław. Do współpracy z PPT zobowiązano wszystkie instytucje i organa władzy państwowej. Podstawą działalności miały być informacje od ludności oraz własne poszukiwania.

Informacje miały różną wartość, jak np. w tej notatce: „…ppłk Andruszkiewicz wie, że mjr Trochimowicz zna sierżanta UB, który stwierdził w miejscowości Tannhausen dwa wejścia do podziemi. Do wnętrza obawiał się wejść…” Potencjalnych informatorów należało zjednywać obietnicą nagrody, były wypłacane jako procent wartości znaleziska oraz poczęstunkami, np. piwem. Własne poszukiwania napotykały bardzo często na kłopoty techniczne. Zdarzało się, że brakowało podstawowego sprzętu, np. butów gumowych czy lamp, czasem trzeba było czekać kilka dni na przybycie odpowiednich fachowców, np. mierniczych czy saperów. Zdarzało się, że dany obiekt znajdował się w rękach oddziałów radzieckich. W takiej sytuacji odstępowano od działania albo „wykupywano” obiekt za kanister spirytusu, jak w przypadku budynku sanatoryjnego w Szczawnie Zdroju.
Na naszym terenie duże zainteresowanie wzbudził zamek Książ, nazywany wówczas Księżnem, podziemne i naziemne części obiektu Riese, głównie w Głuszycy, na Poniatowie, w Rusinowej Rubinowej, na Starym Zdroju i w centrum Wałbrzycha.

W kwestii Książa za cały komentarz dotyczący działalności PPT wystarczy notatka, którą sporządził jeden z inspektorów po wizycie w zamku: „…dalsza penetracja zamku bezcelowa, gdyż przez okres 12 miesięcy stacjonowało tam wojsko Armii Czerwonej”.

Na Poniatowie miejscem złożenia cennych przedmiotów miała być glinianka przy cegielni. Dokumenty jednak nie potwierdzają żadnych znalezisk.

W Rusinowej zainteresowano się parkiem i istniejącym wówczas zamkiem Tilschów. Sondowano mury, szukano podziemi pod grobowcem, przeszukano studnię i piwnice, które były zalane. W czasie prac poszukiwawczych budowla została podpalona i doszczętnie spłonęła. Ostatecznie niczego nie znaleziono.

W kościele ewangelickim na Szczawienku miała znajdować się cenna biżuteria. W znalezionym schowku był jedynie sztandar Republiki Weimarskiej.

Nie dały rezultatu poszukiwania schronu pod Mauzoleum na Nowym Mieście, do którego miał prowadzić tunel powiązany z nieczynną już przed wojną kopalnią „Caesar”. Istnienie tunelu w tym miejscu jest jednak raczej niemożliwe z powodu ukształtowania terenu. Nie znaleziono również rzekomo zakopanego przy szpitalu nr 2 sprzętu medycznego.

Szczególnie aktywny w dostarczaniu informacji dla PPT był niejaki Z. Korczyński, który doniósł miedzy innymi o istnieniu w Wałbrzychu podziemnego szpitala wojskowego. Nie potwierdzili tej informacji przesłuchiwani Niemcy, ani żadne badania terenowe. Istniała też informacja o budowie podziemnej fabryki na Gaju oraz o ukryciu na terenie miasta zapasów wałbrzyskich banków.

Przedsiębiorstwo Poszukiwań Terenowych działało do końca czerwca 1950 roku. W trakcie jego działalności żadna z „wałbrzyskich” spraw nie została jednoznacznie zakończona.

Czytaj również

Komentarze (1)

Dodaj komentarz

Dodaj komentarz

Zaloguj
0/1600

Czytaj również

Copyright © 2002-2024 Highlander's Group