Wtorek, 16 kwietnia
Imieniny: Cecylii, Julii
Czytających: 6895
Zalogowanych: 7
Niezalogowany
Rejestracja | Zaloguj

Wałbrzych: Puste pole za stodołą czyli Plac Magistracki

Poniedziałek, 22 lutego 2010, 18:03
Aktualizacja: 18:05
Autor: Sławomir Pawlik
Wałbrzych: Puste pole za stodołą czyli Plac Magistracki
Fot. Sławomir Pawlik
Kiedy okazało się, że stojący w Rynku ratusz już nie wystarcza, podjęto decyzję o budowie dla władz miejskich nowej i okazalszej siedziby. Wybór padł na dzisiejszy Plac Magistracki.

W 1854 roku były tu pola i ogrody. Dobry interes zrobił właściciel tych włości, wałbrzyski kupiec o nazwisku Menius. Za cztery morgi ziemi otrzymał osiem tysięcy talarów. Najprawdopodobniej w tym miejscu nie było wcześniej żadnych budowli. Badania archeologiczne z 1999 roku, niestety pobieżne, pozwoliły jedynie na znalezienie bezwartościowych badawczo, dwudziestowiecznych śmieci. Założyć więc pozostaje, że zarówno ratusz jak i reszta placu powstała „na korzeniu”.

Wałbrzyski ratusz zbudowano w latach 1855–1856 w stylu neogotyckim, choć spotkać można również brawurową opinię, że to eklektyzm. Projekt budowli wykonał, działający wówczas we Wrocławiu, Hermann Friedrich Waesemann, do którego należy również projekt ratusza w Berlinie. Solidna, symetryczna i skromnie zdobiona budowla szybko zapełniła się życiem. W okazałej sali obrad rajcy miejscy, w chwili zadumy czy znudzenia, mogli kontemplować kolorowe witraże autorstwa Adolpha Seidlera (dzisiejsi radni, jak się czasem wydaje, szukają inspiracji w obrzydliwych zaciekach nad oknami). Jedyną ozdobą frontowej elewacji pozostają trzy historyczne herby miasta. No i działający zegar, przeciwieństwo jego poprzednika ze starego ratusza w rynku.

Z okazji oddania do użytku nowego ratusza, miasto zdobyło się na ustanowienie i wydanie pamiątkowego medalu. Można go obejrzeć w wałbrzyskim muzeum. Jest skromny, z białego metalu i niewielkiej średnicy. Być może dlatego jest tak skromny, że koszt budowy gmachu został mocno przekroczony. Otoczenie nie było początkowo zbyt atrakcyjne. Po drugiej stronie placu usytuowane zostały stajnie należące do fabrykanta Kristera, gospoda „Pod Nadzieją" i kalander - magiel do wygładzania płótna. Krajobraz uzupełniał jeszcze tylko ogródek piwny browaru Gorkauer. W tym czasie nie było jeszcze zabudowy od strony rynku ani przeciwległej. Plac był miejscem cyklicznych jarmarków i miał nieutwardzoną nawierzchnię. Dookoła rosły i, również cyklicznie, pachniały lipy.

Im bliżej końca wieku tym bardziej plac nabierał nowoczesnego, miejskiego charakteru. 3 września 1893 roku uroczyście odsłonięty został pomnik cesarza Wilhelma I. Na koniec XIX wieku (1900 rok) naprzeciwko Wilhelma I stanął drugi, bezdyskusyjny twórca państwa niemieckiego – Otto von Bismarck. Obaj panowie zostali rozdzieleni fontanną, a cały plac przerodził się, za sprawą inżyniera Menzla, w całkiem sympatyczny zieleniec. W 1903 roku postanowiono rozbudować ratusz. Powiększono go symetrycznie o skrzydła, zadbano o tylną elewację oraz uporządkowano skarpę za budynkiem. W najbliższym sąsiedztwie powstał też miejski szalet. Dzisiaj, zresztą już od wielu lat, można tam zlecić wykonanie pieczątki lub coś skopiować. Rok później w miejscu magla i knajpy postawiono okazały, a nawet elegancki budynek Banku Rzeszy. Współcześnie jest to siedziba prokuratury, co na niektórych też robi wrażenie.

W czasie I wojny światowej wielu mieszkańców Wałbrzycha zostało powołanych do wojska. Sporo z nich było górnikami i często jedynymi żywicielami swoich rodzin. Wojna się przeciągała, a położenie materialne wielu ludzi coraz trudniejsze do zniesienia. W 1916 roku, jak twierdzą niektórzy z inicjatywy wałbrzyskiego kupca Roberta Fabiga, zorganizowano akcję charytatywną, jakiej nie powstydziliby się współcześni spece od marketingu. Otóż 1 kwietnia, na Kaiser Wilhelmplatz, ustawiona została drewniana figura przedstawiająca klęczącego, z kilofem i lampą, górnika. Rzeźba stanowiła całość z postumentem, ozdobionym symbolami górniczymi i herbem miasta. Ustawiono go w drewnianej, ażurowej altance, obok stały dwie armaty.

Był pewnie ciepły wiosenny dzień, w każdym razie nie padało. Na główny plac miasta przyszli chyba wszyscy, którzy mogli. Zasada była prosta: kup złoty, srebrny lub żelazny gwóźdź, a następnie wbij go w pomnik. Zebrane w ten sposób pieniądze zostały przekazane najbardziej potrzebującym, często już wdowom i sierotom. Liczba wbitych gwoździ była tak duża, że pomnik nazwano „Żelaznym Górnikiem”. Ten swoisty dowód ludzkiej solidarności i dobrego serca mieszkańców Wałbrzycha stał na placu pod ratuszem najprawdopodobniej aż do 1920 roku. Jest jeszcze na zdjęciach zrobionych w latach 1916-1920. Potem trafił do wałbrzyskiego muzeum, gdzie doczekał końca II wojny światowej. Po wojnie tułał się po różnych instytucjach, mniej lub bardziej, związanych z górnictwem. Kilka lat temu znalazł schronienie w Gminnym Zespole Szkół nr 2 im. Gwarków Śląskich przy ul. 11 Listopada. Stoi w auli przyglądając się cierpliwie uczniowskim występom z różnych okazji, marząc tak jak oni o wakacjach... I tylko te ślady po gwoździach... Ale cóż, zamiłowanie do metali szlachetnych nie zawsze idzie w parze ze szlachetnością serca.

Koniec I wojny światowej, potężny kryzys gospodarczy, zawirowania społeczne i polityczne spowodowały usunięcie w 1920 roku wszystkich pomników z okolic ratusza. Pozostały jednak cokoły. Niemcy to jednak praktyczny naród! Zmieniono też nazwę placu. Był to teraz Plac Ratuszowy. Po dojściu Hitlera do władzy w 1933 roku na cokołach ponownie zagościli: Wilhelm I i żelazny kanclerz Otto von Bismarck. Zabrakło tylko Żelaznego Górnika...I tak już zostało do końca II wojny. A po wojnie? Plac Obrońców Stalingradu, siedziba Miejskiej Rady Narodowej i postępujące dziadostwo. Za to dzisiaj mamy niewątpliwą szansę na zachowanie takiego dorobku, jaki nam się trafił.

Rewitalizacji Wałbrzycha wielokrotne TAK!

Czytaj również

Dodaj komentarz

Zaloguj
0/1600

Czytaj również

Copyright © 2002-2024 Highlander's Group